Forum Forum Kółka Teatralnego Conradinum Strona Główna

Forum Kółka Teatralnego Conradinum
N.O.C wita ;]
 

N.O.C.ą zgubieni, listem straceni

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Kółka Teatralnego Conradinum Strona Główna -> Przedstawienia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
paniKa
Kierownik



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 19:55, 24 Maj 2009    Temat postu: N.O.C.ą zgubieni, listem straceni

Umieszczam scenario do przedstawienia na Dzień Sportu. Scenario na podstawie filmu "Rosenkratz & Guildernstern nie żyją' w reż. T. Stopparda.
Wyszedł mi troszku przydługi, ale jeszcze się nad nim popracuje


KURTYNA otwarta
I . Rosencrantz i Guilderstern idą przed sceną z plecakami. Nie odzywają się do siebie. Nagle Rosencrantz zawraca i podnosi z ziemi monetę. Zaczyna ja podrzucać i łapać, sprawdzając co wypadło. Wchodzą do lasu (na scenę). Jeszcze dwa razy obchodzą scenę ..

ROSENCRANTZ: Reszka.
ROSE: Reszka.
GGUILDERSTERN: Zakład?
ROSE: Reszka - wygrywam.
ROSE: Znowu...
ROSE: Reszka.
ROSE: Reszka.
ROSE: Reszka.
Zatrzymują się pośrodku lasu. GUILDERNSTERN zaczyna rozkładać „przybory” do ogniska m.in. zbiera gałęzie. ROSE cały czas bawi się monetą.
GUILDENSTERN: To musi być wskaźnikiem czegoś, poza rozdziałem dóbr.
ROSENKRANTZ: Reszka. Siedzi i rzuca monetą.
GUIL: Słabszy człowiek poczułby potrzebę powtórnego zgłębienia swojej wiary, jeśli nie w cokolwiek innego, to choć w prawdopodobieństwo...
ROSE: Reszka.
GUIL: Rozważmy...Po pierwsze: prawdopodobieństwo jest czynnikiem działającym w obrębie sił naturalnych. Po drugie: prawdopodobieństwo nie działa jako czynnik. Po trzecie: jesteśmy obecnie pod działaniem sił pod, nad lub... Nienaturalnych. Omówmy to.
ROSE: - Co? zdziwiony
GUIL: Spójrz na to z tej strony. Jeśli sześć małp... Jeśli sześć małp...Reguła średniej, jeśli rozumiem ją dobrze, oznacza że jeśli sześć małp zostałoby podrzucanych w górę wystarczająco długo to wylądowałyby one na swoich ogonach mniej-więcej tak często jak na swoich...
ROSE: Głowa. Cały czas podrzucając monetę.
ROSE: To zaczyna być nudne, nie?
GUIL: Nudne?
ROSE: No cóż... Wstaje i rozgląda się.
GUIL: A co z niepewnością?
ROSE: Jaką niepewnością?
GUIL: To musi być prawo malejącego zysku. Lecz czuję, że czar ten musi prysnąć. Cóż... Szanse były równe.
ROSE: 78 pod rząd. Podejrzewam, że to nowy rekord.
GUIL: z lekka rozdrażniony Czy tylko tyle ci w głowie? Nowy rekord?
ROSE: Cóż...
GUIL: Żadnych pytań? Ani nutki wątpliwości?
ROSE: Mogę się mylić.
GUIL: Żadnego strachu?
ROSE: zdziwiony; podrzuca monetę Strachu?
GUIL: Strachu!
ROSE: 79. (szeptem scenicznym i przepraszająco)
Siadają i siedzą przy ognisku, G. je pomidorki i rozważa, R. bawi się jedzeniem
GŁOS z OFFu : jakiś czas później!!!
GUIL: Chyba zrozumiałem. Czas zatrzymał się w miejscu. Zdarzenie podrzucania jednej monety zostało powtórzone...
ROSE: 156.
GUIL: 156 razy. Ogólnie rzecz biorąc|- wątpliwe. Lub... To spektakularny dowód zasady, że każde jednokrotne podrzucenie jednej monety pociąga za sobą jej spadnięcie jako orzeł lub reszka i, wobec czego, nie powinno to budzić zdziwienia, gdy tak się stanie.
ROSE: Reszka...Nigdy nie widziałem niczego podobnego.
GUIL: do siebie On nigdy nie widział niczego podobnego. Ale nie widział też nigdy niczego godnego uwagi, wobec czego, jego uwagi nie można nazwać godną.
GUIL je np. pomidora, ROSE przestaje bawić się monetą i zaczyna bawić się jedzeniem. Powoli zaczyna „wynajdować hamburgera)
GUIL: Jaka jest pierwsza rzecz, jaką pamiętasz?
ROSE: Pomyślmy... Masz na myśli pierwszą rzecz, jaka przychodzi mi do głowy?
GUIL: Nie...Pierwszą rzecz, jaką pamiętasz...
ROSE: Nie...Nic z tego. Wyleciała. To było tak dawno temu.
GUIL: Nie rozumiesz, o co mi chodzi. Najbardziej pierwsza rzecz, po tych wszystkich zapomnianych.
ROSE: myśli A, rozumiem.
ROSE: zniechęcony i zrezygnowany Zapomniałem pytania.
GUIL: Szczęśliwyś?
ROSE: Co?
GUIL: Zadowolony? Zrelaksowany?
ROSE: Tak, sądzę że tak.
GUIL: Co masz zamiar teraz robić?
ROSE: Nie wiem. A ty co chcesz robić?
ROSE: Patrz... z duma pokazuje cos na kształt hamburgera
GUIL: I co?|- A więc...Podrzucamy razem monety od...Nie wiem kiedy. I przez cały ten czas, jeśli jest to cały ten czas,|157 monet po podrzuceniu spadło jako reszki 157 razy z rzędu, a jedyne co ty możesz robić, to bawić się swoim jedzeniem.
ROSE: Chwileczkę. Nie daje rady ugryźć swojego dzieła.
GUIL: Czy pamiętasz pierwszą rzecz, która wydarzyła się dzisiaj?
ROSE: Chyba się obudziłem...
GŁOS z OFFu: Guildenstern! Rosencrantz! ROSE i GUIL rozglądają się zdziwieni.
ROSE: Już wiem. Ten człowiek...|To on nas obudził.
GUIL: Posłaniec.
ROSE: Właśnie. Blade niebo przed świtem, mężczyzna stojący w siodle, kołatający w okiennice. Ale potem zawołał nas po imieniu. Pamiętasz? To on nas obudził. Posłano po nas. Dlatego tu jesteśmy. Podróżujemy... W sprawie nie cierpiącej zwłoki... Królewskie wezwanie, tak mówił...Sprawy wagi państwowej, żadnych pytań. Wyruszyliśmy natychmiast. Bojąc się byśmy nie przybyli za późno!
GUIL: Za późno na co?
ROSE: Skąd mam wiedzieć? Jeszcze tam nie dotarliśmy.
W tle słychać zbliżających się ludzi i jakby wóz.
ROSE: Co to?
AKTOR: Idzie na przedzie grupy i nagle zauważa ROSE’a i GUIL’a stojących pod drzewem. Zatrzymajcie się! Publiczność! Do ROSEa i GUILa Nie ruszajcie się!
AKTOR: Wybornie! Miłe to spotkanie i jakże w czas!
ROSE: Czemuż to?
AKTOR; Cóż... Podupadamy, a wy uchwyciliście nas u szczytu naszego rozkładu....
ROSE: Jesteście żonglerami?
AKTOR: Możemy pokazać żonglerkę, jeśli jest to wam w smak, a czasy są takie, jakie są. W przeciwnym razie, za brzęk monety, możemy pokazać wam wybór krwawych romansów. Skopiowanych z włoskich sztuk, a niewiele trzeba by wydać brzęk. Nawet pojedyncza moneta niesie ze sobą muzykę... Jeśli jest ze złota. Tragicy! Na wasze rozkazy! Kłania się
ROSE: przedstawia, wskazując ręką Zwą mnie Guildenstern, a to jest Rosencrantz. GUIL kręci głową, że „nie”
ROSE: O przepraszam, to on nazywa się Guildenstern, a ja jestem Rosencrantz.
AKTOR: Graliśmy przed większą publiką, lecz liczy się jakość.
GUIL: Tragicy? Czym właściwie się zajmujecie?
AKTOR: w trakcie kiedy mówi o rolach pozostali aktorzy odgrywają scenki. Tragedią, panie. Śmierci i zdemaskowania, ogólnie i w szczegółach. Rozwiązania... Przeniesiemy was do świata intryg i iluzji. W roli błaznów, jeśli sobie życzycie...Zabójców...Możemy odegrać duchy...I bitwy...Na poziomie potyczek, rzecz jasna...Bohaterów...Łotrów...Cierpiących kochanków. Utwory w nastroju poetyckim. Za pewną cenę, która jest do ustalenia. Niewiele kosztuje, by obejrzeć, a troszkę więcej by wziąć udział.
ROSE i GUIL przyglądają się z zaciekawieniem.
AKTOR: Czy widzicie coś, co się wam podoba? Szczęście, że przejeżdżaliśmy.
ROSE: Nasze?
AKTOR: Także wasze.
GUIL: Więc było to szczęście?
AKTOR: Lub przeznaczenie.
GUIL: Wasze czy nasze?
AKTOR: Jedno nie może istnieć bez drugiego.
GUIL: Więc przeznaczenie. Powiedziałeś..."Wziąć udział"?
AKTOR: tylko do GUILa, ROSE cały czas przygląda się pozostałym aktorom Zgadza się... Zgadza... Jesteś bystrzejszy od swego przyjaciela. Za garść monet, tak się składa, iż mam... Kameralne i niecenzurowane przedstawienie "Gwałtu kobiet sabińskich"... A dokładniej kobiety... A dokładniej Alfreda... A za osiem sztuk złota możecie uczestniczyć.
ROSE: Znaczy się... Co wy właściwie robicie?
AKTOR: Trzymamy się utartego repertuaru, mniej lub bardziej, tylko że na odwrót. Na scenie robimy rzeczy, które powinny dziać się poza nią. Co składa się na pewnego rodzaju całość, jeśli potraktować każde wyjście, jako wejście w innym miejscu.
ROSE: Chwileczkę! (rzuca monetę) Co za to zrobicie? AKTOR przydeptuje monetę. Pozostali aktorzy przyglądają się cały czas.
GUIL: Znacie jakieś dobre sztuki?
AKTOR: Sztuki? O! Tak...
GUIL: Może jedną z greckich? Jesteście zaznajomieni z tragediami Antyku, prawda? Najświetniejsze klasyki gatunku samobójczego? Albo na odwrót? To wasz typ sztuk, jak mniemam?
AKTOR: Po prawdzie nie mogę powiedzieć, żeby takowym był. Jesteśmy bardziej ze szkoły miłości, krwi i retoryki. A więc, możemy wam pokazać krew i miłość bez retoryki, lub krew i retorykę bez miłości. Albo wszystko naraz, równocześnie lub w odcinkach. Ale nie możemy wam dać miłości i retoryki bez krwi. Krew jest obowiązkowa. Rozumiecie... Wszyscy pragną krwi.
GUIL: Czy tego chcą ludzie?
AKTOR: Tym się zajmujemy.
GUIL: Może się założymy? Wszystko albo nic.
AKTOR: odsuwa nogę i spogląda na monetę Reszka.
ROSE: Reszka!
Zaczynają odchodzić od aktorów
ROSE: Wszystko albo...Nic. podrzuca monetę i łapie ją i sprawdza.
GUIL: Chodźmy!
ROSE: A niech mnie... Ale fart. Wypadł orzeł.
KURTYNA zamyka się
II. Przed kurtyna stoją ROSE i GUIL pod zasłonami i próbuja się z nich wyplątać, ale im nie wychodzi. Nagle z krzykiem wpada OFELIA, którą goni HAMLET. ROSE i GUIL udają, że ich nie ma. Wpadają na KURTYNĘ, która zaczyna się otwierać.
KURTYNA otwiera się
Na scenie komnata zamkowa, od razu wchodzą na scenę KLAUDIUSZ, GERTRUDA, POLONIUSZ. ROSE i GUIL już wyplatani przesuwają się ku środkowi sceny.

KLAUDIUSZ: Witaj, Rosencrantz!|Witaj, Guildensternie! Choć pragnęliśmy was ujrzeć ponownie. Lecz pośpiech, z jakim was wezwano wynikł z pragnienia, aby was użyć w potrzebie. Zapewne doszła was wieść o przemianie Hamleta. Tak ją zwę. Gdyż i powłoka i duszy wnętrze nie są tym, czym były. Co mogło zmianę taką spowodować prócz śmierci ojca i co może sprawiać, że nie pojmuje on własnych uczynków. Tego i we śnie odgadnąć nie umiem. Tak więc, was obu, którzy od dzieciństwa z nim wzrastaliście. I sąsiadujecie z jego młodością i usposobieniem. Proszę, abyście zechcieli uprzejmie czas pewien spędzić tu, na naszym dworze. I obecnością swą go nakłonili ku sprawom lżejszym. Próbując wybadać przy sposobności, jeśli to możliwe, przyczynę jego nieznanej udręki, którą poznawszy uleczymy może.
GERTRUDA: Dobrzy...Panowie, wiele o was mówił. I wiem z pewnością, że między żywymi nie ma dwu ludzi, do których lgnie bardziej. Jeśli uprzejmie zechcecie okazać nam swą szlachetność i najlepszą wolę. Czekać na was będzie nagroda, godna wdzięczności królewskiej.
ROSE: Wasze monarsze wysokości mogą, sprawując władzę królewską nad nami, wolę swą groźną objawić rozkazem raczej niż prośbą.
GUIL: Jesteśmy posłuszni i pochylamy się, kłoniąc w pokorze, by złożyć służby nasze u stóp waszych, słuchać gotowi.
KLAUDIUSZ: zwracając się na odwrót Dzięki niechaj przyjmie Rosencrantz, a z nim i Guildenstern miły.
GERTRUDA: zwracając się w poprawnej kolejności Miły Guildenstern, a z nim i Rosencrantz,|niechaj przyjmą dzięki. Błagam, odszukajcie syna mojego, zbyt przemienionego.
GUIL: Oby za sprawą niebios nasza tu obecność i czyny mogły mu dopomóc!
GERTRUDA: Amen!
DWÓR zostaje i bezgłośnie prowadzi rozmowy. ROSE i GUIL próbują wyjść chyłkiem-boczkiem. Ostatecznie będą chodzić wokół sceny.
ROSE: Ja chcę do domu.
GUIL: Nie daj im się omamić.
ROSE: Siedzimy w tym po uszy, próbując ujść z życiem. Stając na głowie, by głów nie stracić!
GUIL: Spokojnie!
GUIL: Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek, że zupełnie z nagła i bez oczywistego powodu, nie miałeś najbladszego pojęcia, jak przeliterować słowo. Jak "który" albo "domek"? Ponieważ kiedy je piszesz, nie pamiętasz, byś kiedykolwiek widział te litery w takiej właśnie kolejności.
ROSE: Pamiętam...
GUIL: Właśnie...
ROSE: Pamiętam czasy, kiedy nie było pytań.
GUIL: Od zawsze były pytania.
ROSE: Odpowiedzi, tak! Odpowiedzi były na wszystko.
GUIL: Zapomniałeś
ROSE: Nie... Zapomniałem. Czasy, gdy pamiętałem swoje własne imię! I Twoje, o, tak! Odpowiedzi były gdziekolwiek popatrzeć. Bez zbędnych pytań. Ludzie wiedzieli kim jesteśmy, a jeśli nie| to pytali, a my mówiliśmy im nasze imiona.
GUIL: Tak było. Problem w tym, że obydwa są wiarygodnie, bez bycia machinalnymi.
ROSE: Machinalnymi?
GUIL: Całe życie żyjesz tak blisko prawdy, że staje się ona stałą plamką w kąciku twego oka. A kiedy coś spycha ją w schemat, czujesz się, jak napadnięty przez groteskę. Mężczyzna stał w siodle, we wpółoświetlonym, wpółżywym świcie waląc w okiennice, zawołał nas po imionach. A kiedy zawołał my przyszliśmy. To jest pewne: przyszliśmy.
ROSE: Powiem ci, że mam już tego serdecznie dość. Nie obchodzi mnie, którym z nas jestem./|Więc dlaczego się nie zdecydujesz?
GUIL: Nie przybyliśmy tego szmatu drogi na chrzciny. Przynajmniej mamy alternatywy.
ROSE: Wobec tego, od dziś nazywam się...
GUIL: Ale nie masz wyboru. Twój każdy czyn wywołuje inny, gdzie indziej i vice - versa.
ROSE i GUIL przystają z boku i przysłuchują się toczącej się rozmowie
POLONIUSZ: Sądzę, jeśli mój umysł nadal umie dążyć...
ROSE: szeptem scenicznym do GUILa Kręcimy się w kółko!
POLONIUSZ: …tropem rozsądku, jak to umiał ongi, że znam przyczynę obłędu Hamleta.
KLAUDIUSZ: Powiedz mi o niej. Pragnę o niej usłyszeć.
POLONIUSZ: Lecz wcześniej posłom zezwól się tu zjawić.
KLAUDIUSZ: Mówi mi, moja najdroższa Gertrudo, że odkrył źródło obłędu w twym synu.
GERTRUDA: Lękam się, że to nic innego, tylko... Śmierć jego ojca i ślub nasz, zbyt prędki.
KLAUDIUSZ: Cóż... Wybadamy to wszystko.
KLAUDIUSZ, GERTRUDA i POLONIUSZ powoli schodzą za kurtynę. W tym czasie ROSE i GUIL przesuwają się przed kurtynę.
GUIL: Wszystko w porządku. W działaniu jest pewna logika. Wszystko jest robione za ciebie. Nie przejmuj się. Korzystaj z życia. Zrelaksuj się.
KURTYNA zamyka się
Chodzą przed kurtyną.

GUIL: Zrelaksuj się. Posłano po nas.
ROSE: Doprawdy?
GUIL: Przemiana Hamleta. Co sobie przypominasz?
ROSE: Cóż, zmienił się, prawda? Powłoka i duszy wnętrze nie są tym... Nakłonić go do spraw lżejszych, dowiedzieć się co mu dolega. Coś więcej niż tylko śmierć jego ojca.
GUIL: Zawsze dużo o nas mówi. Między żywymi nie ma dwojga ludzi, za którymi bardziej szaleje.
ROSE: Rozweselamy go, dowiadujemy się w czym rzecz...
GUIL: Dokładnie!
GUIL: To tylko kwestia zadawania właściwych pytań|/i zdradzania jak najmniejszej ilości informacji./
ROSE: A potem możemy odejść?
GUIL: I czekać na nas będzie nagroda, godna wdzięczności królewskiej.
ROSE: O... Tak, to mi się podoba... Jak sądzisz co miała na myśli, mówiąc "wdzięczność"?
GUIL: Że nie zapomina przyjaciół?
ROSE: A ile to będzie w złocie?
GUIL: Niektórzy władcy cierpią na amnezję, inni... Wręcz przeciwnie. Jakkolwiek miałoby się to nie objawiać.
ROSE: Ile tego będzie?
GUIL: Ma pamięć jak słoń.
ROSE: To znaczy?
GUIL: Trwałość... Jest niezmiennym królem, królewskim dostojnikiem.
KURTYNA otwiera się
III. Komnata przystosowana do gry w tenisa ziemnego. Stoi tam tez skrzynia.
Stoją tyłem do KURTYNY.
ROSE: W co się bawisz?
GUIL: Słowa... Słowa. Są wszystkim, na czym możemy polegać.
GUIL jest zainteresowany salą, ROSE podchodzi do skrzyni i zaczyna wyjmować różne przedmioty i próbuje nimi żonglować.
ROSE: Spójrz! Próbuje żonglować wyjętymi przedmiotami, niestety spadają z hukiem na podłogę. GUIL zdegustowany.
GUIL: Odłóż te rzeczy.
ROSE: Przepraszam.
ROSE chowając rzeczy do skrzyni
ROSE: Ciekawe...Pewnie myślisz... Że to spadnie szybciej niż to, prawda? Z wyciągniętych rąk zrzuca kulę i piórko, demonstrując GUIlowi.
ROSE: I masz całkowitą rację.
GUIL powraca do oglądania siatki i słupków. ROSE dołącza do niego.
ROSE: Masz ochotę zagrać?
GUIL: Przecież jesteśmy widzami.
ROSE: Chcesz zagrać w pytania?
GUIL: Jak się w to gra?
ROSE: Musisz zadawać pytania.
GUIL: Twierdzenie! 1:0.
ROSE: Oszukujesz!
GUIL: Jak?
ROSE: Nawet jeszcze nie zacząłem.
GUIL: Twierdzenie! 2:0.
ROSE: Czy ty to liczysz?
GUIL: Co?
ROSE: Czy ty to liczysz?
GUIL: Faul! Bez powtórek. 3:0 i gem.
ROSE: Nie będę grać, jeśli będziesz się tak dalej zachowywać! Naburmuszony siada na ławce.
GUIL: Kto serwuje?
ROSE: Eee...
GUIL: Wahanie! 1:0.
ROSE: Kogo kolej? Zrywając się z miejsca i zajmując pozycję do gry.
GUIL: Czemu?
ROSE: Czemu nie?
GUIL: Po co?
ROSE: Faul! Bez synonimów! Po jeden.
GUIL: O co, w imię Pana, tu chodzi?
ROSE: Faul! Bez retoryki! 2:1.
GUIL: Do czego to wszystko prowadzi?
ROSE: Nie możesz zgadnąć?
GUIL: Zwracałeś się do mnie?
ROSE: A jest tu ktoś jeszcze?
GUIL: Kto? Rozgląda się
ROSE: Skąd mam wiedzieć?
GUIL: To po co pytasz?
ROSE: Mówisz serio?
GUIL: Czy to była retoryka?
ROSE: Nie!
GUIL: Twierdzenie! Po dwa. Punkt gemowy.
ROSE: Co się dziś z tobą dzieje?
GUIL: Kiedy?
ROSE: Co?
GUIL: Głuchyś?
ROSE: Czym głupi?
GUIL: Tak czy nie?
ROSE: Czy jest jakiś wybór?
GUIL: Czy Bóg istnieje?
ROSE: Faul! Pytanie nie wynika z poprzedniego!|3:2, po jednym gemie każdy.
GUIL: Jak cię zwą?
ROSE: Jak ciebie?
GUIL: Ty pierwszy!
ROSE: Twierdzenie! 1:0.
GUIL: Jak cię wołają w domu?
ROSE: Jak ciebie?
GUIL: Kiedym w domu?
ROSE: A inaczej w domu?
GUIL: Jakim domu?
ROSE: Nie masz takowego?
GUIL: Czemu pytasz?
ROSE: Do czego zmierzasz?
GUIL: Jak cię zwą?
ROSE: Powtórzenie! 2:0.|Punkt meczowy.
GUIL: Za kogo ty się uważasz?!
ROSE: Retoryczne! Gem i mecz!!! Podskakuje z radości. Z OFFu echo powtarza „mecz!mecz!mecz!”
GUIL: przechiodzi za KURTYNĘ w tle słychac dźwięki nadjeżdżających aktorów Rosencrantz!
ROSE: Co?
GUIL wychodzi z zza KURTYNY i zszokowany…
GUIL: No proszę... Jak to wyszło?
ROSE: Sprytnie.
GUIL: Naturalnie?
ROSE: Instynktownie! Teraz ja spróbuję! Guil...
GUIL: Nie teraz! Weź mnie z zaskoczenia!
ROSE: Dobra... Guilder...
GUIL: Nie! Mnie... Z zaskoczenia.
ROSE: (zaczyna pogwizdywać) Gotów?
GUIL : zrezygnowany Nieważne! Wychodzi przed KURTYNĘ
KURTYNA zamyka się
GUIL stoi z boku sceny przed KURTYNĄ, po chwili dołącza do niego ROSE- przez cały czas będą się przyglądać temu co się dzieje na scenie. Z drugiej strony wchodzą na scenę (przed kurtyną) KLAUDIUSZ, GERTRUDA, POLONIUSZ.

POLONIUSZ: …nie mówiąc kunsztownie, a więc uznajmy, że oszalał, czyli trzeba nam tylko odnaleźć powody, gdyż mamy dowód, albo mówiąc ściślej, powód dowodu, gdyż dowód ma powód. Więc zaczyn czynu będący przyczyną trzeba odnaleźć. Mam córkę mam ją, dopóki jest moją. która, powinność swą i posłuszeństwo znając, to dała mi, a teraz wnioski chciejcie wyciągnąć, by się zastanowić. Czyta „Do niebiańskiego, i mej duszy bóstwa, najpiękniej ozdobionej Ofelii, "to lichy frazes, źle złożony frazes. Ta "ozdobiona najpiękniej" to lichy frazes, lecz słuchajcie dalej. A więc: "Na doskonałe jej i białe łono..."
GERTRUDA: Czy otrzymała to od Hamleta?
POLONIUSZ: Wstrzymaj się nieco, dobra pani, odczytam wiernie. "Możesz w gwiazd promienie wątpić, W ruch słońca na wysokości, Lecz nie wątp o mej miłości..." ...widząc żar miłości podrywającej się właśnie do lotu, - gdyż ją dostrzegłem, Muszę wam to zwierzyć. Nim córka moja doniosła mi o niej - cóż byś, Mój władco, wraz z twą, jakże drogą, Królową tutaj, mógł pomyśleć o mnie, Gdybym wieść o tym ukrył w mych zapiskach lub w biurku, lub też... Ogłuchł i niemy się stał, lub spoglądał na ową miłość okiem obojętnym. Cóż byś pomyślał? Nie. Ruszyłem raźno i do mej młodej dzieweczki tak rzekłem: "Jest książę Hamlet królewiczem; gwiazda twa dlań zbyt niska. Skończyć z tym należy."
KLAUDIUSZ i GERTRUDA wychodzą, którędy weszli. POLONIUSZ zostaje na scenie. Za chwilę wchodzi zaczytany HAMLET.
POLONIUSZ: Jak się miewa dobry pan mój, Hamlet?
HAMLET: Dobrze, dzięki Bogu.
POLONIUSZ: Czy znasz mnie, panie?
HAMLET: Doskonale. Zadziwiająco doskonale. Sprzedajesz ryby.
POLONIUSZ: Nie ja, panie mój.
HAMLET: Pragnąłbym więc, abyś był równie uczciwym człowiekiem.
POLONIUSZ: Uczciwym, panie mój! Co czytasz, panie mój?
HAMLET: Słowa, słowa, słowa.
POLONIUSZ: A co się tam dzieje?
HAMLET: Między kim a kim?
POLONIUSZ: Mam na myśli, co się dzieje w książce, którą czytasz, panie mój. Wychodzą za KURTYNĘ
ROSE: Twierdzenie.
HAMLET: zza KURTYNY Gdyż ów drwiący łotrzyk, powiada tu, że ludzie starzy mają siwe brody...
ROSE: Któż to?
GUIL: Nie poznajesz go?
ROSE: On mnie nie poznał.
GUIL: On cię nie zobaczył.
KURTYNA otwiera się
IV. Ogród- fontanna, jabłonka z jabłkami, garnuszki do eksperymentu ROSEa. GUIL i ROSE tyłem do sceny. Pwoli będą przechodzić na środek sceny.
GUIL: Ledwiem go poznał, zmienił się.
ROSE: Mogłeś to zobaczyć?
GUIL: Przeobraził.
ROSE: Skąd wiesz?
GUIL: Na zewnątrz i w środku.
ROSE: Nie jest sobą.
ROSE: Zmienił się.
GUIL: To widzę. Wybadaj, co go gnębi!
ROSE: Ja?
GUIL: Jego.
ROSE: Jak?
GUIL: Pytania i odpowiedzi.
ROSE: Jest strapiony.
GUIL: Ty pytaj, ja będę odpowiadał.
ROSE: Widzisz, on nie jest sobą.
GUIL: Widzisz, ja jestem nim.
ROSE: A kim ja jestem?
GUIL: Ty jesteś sobą.
ROSE: A on tobą?
GUIL: Ani odrobinę.
ROSE: Czyś strapiony?
GUIL: Oto chodzi. Gotów?
ROSE: Cofnijmy się trochę.
GUIL: Jestem strapiony.
ROSE: Rozumiem.
GUIL: Wybadaj, co mnie gnębi.
ROSE: Dobra!
GUIL: Pytania i odpowiedzi.
ROSE: Jak mam zacząć?
GUIL: Zwróć się do mnie.
ROSE: Mój drogi Guildensternie!
GUIL: Już zapomniałeś, co?
ROSE: Mój drogi Rosencrantz!
GUIL: Chyba nie do końca pojąłeś. To, co tutaj próbujemy założyć, to hipoteza, w której ja odpowiadam za niego, podczas gdy ty zadajesz mi pytania.
ROSE: myśli aaaa Gotów?
GUIL: Wiesz co masz robić?
ROSE: Co?
GUIL: Głupiś?
ROSE: Proszę?
GUIL: Głuchyś?
ROSE: Mówiłeś coś?
GUIL: Nie teraz...
ROSE: Twierdzenie! triumfalnie
GUIL: Nie teraz!!!
Echo z OFFu „teraz!teraz!teraz!” Obydwaj rozglądają się wystraszeni.
ROSE podchodzi do jabłonki, spada mu na głowę jabłko, podnosi jabłko spogląda na nie i na jabłonkę, myśli …
ROSE: Coś takiego...
GUIL: Co?
ROSE: A więc... waha się jakby już za chwilę miał dokonać epokowego odkrycia; rezygnuje jednak i proponuje GUILowi jabłko
ROSE: Chcesz trochę?
GUIL: Nie... (ROSE czyści jabłko o kurtkę GUILa) Dzięki.
ROSE: Aha oświeciło go , masz na myśli, że będziesz go udawał... A ja będę zadawał ci pytania!
GUIL: Bardzo dobrze.
ROSE: Skołowałeś mnie.
GUIL: Zauważyłem.
ROSE: Jak mam zacząć?
GUIL: Zwróć się do mnie. Siada na brzegu fontanny w hamletowskiej pozie
ROSE: Mój drogi panie!
GUIL: Mój drogi Rosencrantz! Kreci głową zrezygnowany
ROSE: Czyli mam udawać ciebie?
GUIL: Z całą pewnością nie. Zresztą, jak chcesz. Możemy kontynuować?
ROSE: Mój drogi panie!
GUIL: Mój... Drogi przyjacielu!
ROSE: Jak się miewasz?
GUIL: Jestem strapiony!
ROSE: Naprawdę? W jaki sposób?
GUIL: Przemieniony.
ROSE: Na zewnątrz czy w środku?
GUIL: Jedno i drugie.
ROSE: Rozumiem. Więc nic nowego.
GUIL: Spróbuj dowiedzieć się szczegółów! Dociekaj prawdy!!! Wybadaj przeszłość. Ustal sytuację. Na uboczu do ROSEa
ROSE: Więc twój wuj jest królem Danii?
GUIL: Zgadza się. A mój ojciec przed nim.
ROSE: Jego ojciec przed nim?
GUIL: Nie, mój ojciec przed nim.
ROSE: Ale z pewnością...
GUIL: Możesz zapytać.
ROSE: Wyjaśnimy to. Twój ojciec był królem. Byłeś jego jedynym synem. Twój ojciec umarł. Jesteś dorosły. Twój wuj zostaje królem.
GUIL: Tak.
ROSE: Niezwykłe.
GUIL: Ubiegł mnie.
ROSE: Niezaprzeczalnie.
GUIL: Wtrynił się.
ROSE: Co przypomina mi...Cóż, powinno. - Nie chcę być zbyt bezpośredni...|- To powszechnie wiadome. - Małżeństwo twej matki.
GUIL: Wtrynił się.
ROSE: Jego ciało było jeszcze ciepłe.
GUIL: Jej też.
ROSE: Niesamowite.
GUIL: Nieprzyzwoite.
ROSE: Pochopne.
GUIL: Podejrzane.
ROSE: Można byłoby się zastanowić..
GUIL: Nie myśl, że nie próbowałem.
ROSE: i to z bratem swojego męża!
GUIL: Byli bardzo blisko.
ROSE: Poszła do niego.
GUIL: Zbyt blisko.
ROSE: Szukać pocieszenia.
GUIL: To nie wygląda dobrze.
ROSE: Co prowadzi do...
GUIL: Kazirodztwa i cudzołóstwa.
ROSE: Posunąłbyś się tak daleko?
GUIL: Nigdy!
ROSE: Podsumujmy! Ojciec, którego kochałeś umiera. Ty, jako jego dziedzic, powracasz, by zastać (choć ciało twego ojca jeszcze nie ostygło), jego młodszego brata wskakującego na tron oraz do jego pościeli, obrażając tym samym prawa ludzkie i boskie. Więc... Czemuż to zachowujesz się w tak niezwykły sposób?
GUIL: Nie mam pojęcia! A jednak po nas posłano. No i przybyliśmy.
ROSE podchodzi do garnuszków i przeprowadza doświadczenie Wink
GUIL: Rosencrantz...
ROSE: Co? nie słuchając
GUIL: Guildenstern.
ROSE: Co? nie słucha
GUIL: Czy ty w ogóle nie odróżniasz?!
ROSE: Co? Nie słucha, cały czas zajęty garnuszkami
GUIL: Nic...
ROSE: Spójrz uważnie! Woła GUILa, aby pokazać mu doświadczenie, które nie wychodzi Wink
GUIL: Zajmujące.
KURTYNA zamyka się
ROSE i GUIL podglądają sprzed KURTYNY. Całą rozmowę słychać z OFFu.

POLONIUSZ: Czy nie pragnąłbyś, panie mój, porzucić świeże powietrze i wejść?
HAMLET: Do grobu?
POLONIUSZ: W istocie, byłoby to porzuceniem świeżego powietrza. Mój czcigodny panie. Proszę najpokorniej, daj mi| zezwolenie, bym mógł odejść.
HAMLET: Niczego chętniej nie mógłbym ci dać, panie, prócz mego życia, prócz mego życia, prócz mego życia.
POLONIUSZ: Dobrego zdrowia ci życzę, panie mój.
KURTYNA się otwiera
V. Komnata z dużym stołem, przed nim stoi HAMLET i mówi do siebie

HAMLET: Nużący starzy głupcy!
POLONIUSZ: (mijając się w wejściu z ROSEm i GUILem ) Księcia Hamleta, którego szukacie, tam odnajdziecie.
ROSE: jeszcze do GUILa Co on robi?
GUIL: do ROSEa Rozmawia... Sam ze sobą.
GUIL: wychodząc w stronę HAMLETA Szlachetny panie!
ROSE: podąża za GUILem Panie mój najdroższy!
HAMLET: dopiero ich zauważa; wita się z nimi Moi znakomici, dobrzy przyjaciele! Jakże się miewasz, Guildenstern? Ach, Rosencrantz! Mili chłopcy, jakże się miewacie?
ROSE: Jak najzwyklejsze dzieci tego świata.
GUIL: Szczęśliwi z tego, że nie najszczęśliwsi, nie lśnimy dumnie na czapce Fortuny.
HAMLET: Nie jesteście także podeszwami jej butów?
ROSE: Także nie, panie mój.
HAMLET: Zamieszkujecie więc okolice jej talii... A może dotarliście do jej łaskawego wnętrza?
GUIL: Prawdę mówiąc, jesteśmy jej powiernikami.
HAMLET: A więc znacie jej najskrytsze miejsca? O, to prawda, gdyż jest ona ladacznicą. Wszyscy się cieszą przez chwilę Jakież wieści?
ROSE: Żadnych, panie mój, prócz tej, że świat stał się uczciwszy.
HAMLET: A więc Sądny Dzień już blisko. Lecz wieść wasza nieprawdziwa. Pozwólcie, że zapytam was bardziej drobiazgowo: Czym naraziliście się Fortunie, że z woli jej zostaliście zesłani do tego więzienia?
GUIL: Więzienia, panie mój?
HAMLET: Dania jest więzieniem. A więc i świat nim jest. I to rozległym. W którym jest wiele miejsc odosobnionych, cel i lochów, a Dania jest jednym z najgorszych.
ROSE: Nie sądzimy tak, panie nasz.
HAMLET: Cóż, więc nie jest ona nim dla was: gdyż nie ma rzeczy dobrych ani złych, a jedynie myślenie czyni je takimi. Dla mnie jest więzieniem.
ROSE: Cóż, najwidoczniej duma twoja tak ją przemienia: jest zbyt ciasna dla twego umysłu.
HAMLET: O Boże, mógłbym zostać zamknięty w łupinie orzecha| i być panem nieskończonych przestrzeni, Gdyby nie to, że miewam złe sny. Lecz cóż sprowadziło was do Elsynoru?
ROSE: Pragnienie odwiedzenia ciebie, panie mój, bez żadnych innych okoliczności.
HAMLET: Czy nie posłano po was? Czy nastąpiło to z waszej własnej chęci? Czy to dobrowolne odwiedziny? Ejże, ejże, no mówcie.
GUIL: Cóż mamy powiedzieć, panie mój?
HAMLET: Co? Cokolwiek, byle dorzecznie. Posłano po was. Wiem, że dobry król z królową posłali po was.
ROSE i GUIL spoglądają na siebie zmieszani.
ROSE: W jakim celu, panie mój?
HAMLET: O tym wy mnie musicie pouczyć. Powiedzcie mi rzetelnie i szczerze: posłano po was, czy nie?
GUIL: Panie mój, posłano po nas.
HAMLET: Powiem wam, dlaczego tak się stało.
HAMLET, GUIL i ROSE zasiadają za stołem; HAMLET pośrodku, ROSE i GUIL na końcach stołu .ROSE podczas tej sceny robi wiatraczek z ogryzka, patyczków, sznurka i kawałków papieru.
H: Od niedawna... Choć nie wiem czemu, utraciłem całą radość i porzuciłem wszystkie ulubione zajęcia. Co tak silnie wpłynęło na me usposobienie? Jakimż dziełem jest człowiek! Jak szlachetnie rozumującym! O jak nieskończonych możliwościach! W kształcie i ruchach jak doskonale zgodny ze swym przeznaczeniem i zachwycający! Jak anielski w postępkach swych! Pojmowaniem jak podobny Bogu! Jest on urodą świata i najdoskonalszym wzorem dla wszystkich zwierząt! A jednak dla mnie... Czym jest ów proch najczystszy? Człowiek nie raduje mnie... Mężczyzna ani kobieta, choć uśmiech twój zdaje się mówić inaczej.
ROSE: Panie mój, rzecz podobna nie postała w moich myślach.
HAMLET: Więc dlaczego roześmiałeś się, gdy powiedziałem "człowiek nie raduje mnie"?
ROSE: Gdyż pomyślałem, panie mój, że jeśli człowiek nie raduje cię, wówczas aktorzy nie doznają od ciebie gościnności. Wyprzedziliśmy ich w drodze, a przybywają tu by ofiarować ci swe usługi.
HAMLET: Ów, który gra króla, powitany będzie serdecznie. Witam was w Elsynorze, panowie. Wasze dłonie, zbliżcie się. Wyciąga do nich ręce, Ci wstają od stołu i podchodzą, podając mu dłonie; HAMLET bardzo mocno ściska ich dłonie, tak, że ROSE i GUIL zaczynają wic się z bólu Pozdrawiam was serdecznie. Lecz mój stryj-ojciec i ciotka-matka zostali wywiedzeni w pole.
GUIL: Czym, panie mój drogi?
HAMLET: Jestem obłąkany jedynie gdy wieje z północnego zachodu, Lecz gdy wiatr wieje południowy, odróżniam jastrzębia od gołębia.
Wchodzi POLONIUSZ i od progu mówi
POLONIUSZ: Panowie, niechaj łaska was otacza.
HAMLET: Słuchaj, Guildensternie... I ty także - słuchacz przy każdym uchu: To wielkie dziecko, które, widzicie nie wydobyło się jeszcze z pieluch. Prorokuję, że przybywa by donieść mi o aktorach.
POLONIUSZ: Panie mój, mam dla ciebie nowinę.
HAMLET: Panie mój, mam dla ciebie nowinę.
POLONIUSZ: Panie mój, przybyli aktorzy.
HAMLET: Hejże? Ejże?
POLONIUSZ: Klnę się na moją cześć...
HAMLET: A każdy aktor na ośle swym.
POLONIUSZ: Najlepsi aktorzy w świecie, jednako w tragedii, komedii, historii, sielance, sielance komicznej, sielance historycznej...
Wychodzą POLONIUSZ i HAMLET; ROSE i GUIL zostają sami; ROSE bawi się wiatraczkiem, a GUIL myśli z nogami na stole, nie zwracając uwagi na ROSEa.
GUIL: Hmm..
ROSE: Tak?
GUIL: Co?
ROSE: Myślałem, że ty...
GUIL: Można powiedzieć, że posunęliśmy się do przodu.
ROSE: Tak sądzisz?
GUIL: Myślę, że można tak powiedzieć.
ROSE: Sądzę, iż można powiedzieć, że nas ośmieszył.
GUIL: Rzecz jasna, nie odsłonił wszystkich kart.
ROSE: Pytania i odpowiedzi! Wygrywał z nami cały czas.
GUIL: Może raz czy dwa powinęła nam się noga, ale uważam, że zyskaliśmy przewagę.
ROSE: wstaje i do końca rozmowy stoi Zmiótł nas.
GUIL: No może wygrał o włos.
ROSE: 27:3, a ty sądzisz, że "o włos"? Zmiótł nas.
GUIL: A nasze uniki?
ROSE: O, nasze uniki były świetne. „Czy nie posłano po was?" - mówi. "Panie mój, posłano po nas." Nie wiedziałem, gdzie się schować.
GUIL: Zadał sześć pytań retorycznych!
ROSE: Nie da się ukryć: pytał, a my odpowiadaliśmy!
GUIL: I dwa powtórzenia!
ROSE: Zadał 27 pytań, a sam odpowiedział na trzy. Czekałem, aż zaczniesz dociekać. „Kiedy zacznie być dociekliwy?" pytałem sam siebie.
GUIL: Ale wiemy jakie są objawy, prawda?!
ROSE: Połowa z tego co powiedział znaczyła co innego, a druga połowa nic nie znaczyła.
GUIL: Ambicja rozbita przez uczucie rozpaczy - to moja diagnoza.
ROSE: Sześć pytań retorycznych i dwa powtórzenia, co zostawia nas z 19, z czego odpowiedzieliśmy na 15. A co mamy w zamian? Jest przygnębiony! „Dania jest więzieniem" i wolałby żyć w łupinie orzecha. Jakąś grę pozorów na temat ambicji i wreszcie jedno bezpośrednie pytanie, które mogło zakończyć się sukcesem, a doprowadziło nas do oświecającego stwierdzenia, że potrafi on odróżnić jastrzębia od goryla.
GUIL: spogląda na ROSEa ze zdziwieniem Gołębia.
ROSE: Gołębia.
GUIL: Kiedy wiatr jest południowy.
ROSE: I kiedy jest pogoda?
GUIL: A kiedy nie jest, to wtedy nie potrafi.
ROSE: Jest na łasce żywiołów.
Przeciąg wiatraczek się kreci; obydwaj spoglądają na niego
ROSE: patrząc w kierunku, z którego wieje Czy to jest południe?
GUIL: Przybyliśmy mniej-więcej z południa.
ROSE: rozgląda się W którą to stronę?
GUIL: Rankiem słońce znajduje się na wschodzie. Sądzę, że to można założyć.
ROSE: Założyć, że jest ranek?
GUIL: Jeśli jest, a słońce znajduję się dajmy na to, tam, to to będzie północ. Z drugiej strony, jeśli nie mamy poranka, a słońca tam nie ma, to tam wciąż będzie północ. Inaczej rzecz biorąc... Jeśli przybyliśmy stamtąd i jest ranek, to słońce będzie tam... Ale jeśli rzeczywiście, jest tam i ciągle jest rano, musieliśmy przybyć stamtąd, czyli z południa, czyli słońce tak naprawdę znajduje się tam... Co oznacza, że jest popołudnie. Jednakże, jeśli żadne z powyższych nie jest prawdą...
ROSE: Czemu po prostu nie wyjdziesz i nie sprawdzisz?
GUIL: Pragmatyzm... Czy tylko tyle masz mi do zaoferowania?
ROSE: Chciałem tylko zasugerować, że pozycja słońca, jeśli ono w ogóle wzeszło, dałaby ci|względne pojęcie na temat czasu. Analogicznie: zegar, jeśli działa, powinien dać ci względne pojęcie|o pozycji słońca. Zapomniałem, którą z tych rzeczy chcesz ustalić.
GUIL: Próbuję ustalić kierunek wiatru.
ROSE: stanowczo Tu nie ma żadnego wiatru. Jest przeciąg.
Powoli kierują się w kierunku wyjścia.
KURTYNA zamyka się
Przed KURTYNĄ stoi AKTOR, aktorzy stoją dalej, siedzi tez HAMLET i POLONIUSZ.. ROSE i GUIL przyglądają się zza KURTYNY.

AKTOR: Szybko go znajduje zadającego słabe ciosy Grekom... Miecz wysłużony nie słucha ramienia I tam gdzie opadł spoczywa...unieść się znowu; więc na bój nierówny Pyrrus przeciwko Priamowi rusza, i tnie na oślep, słaby starzec pada, świszczącym wichrem miecza powalony. Wówczas to Ilion, choć mu zmysłów braknie, chwieje się, jakby cios ten mu zadano, i dach płonący ku ziemi pochyla, z trzaskiem straszliwym, który zabrzmiał w uchu. Pyrrusa i go obezwładnił. Spójrzcie! Ów miecz dostojnego Priama, zawisnął nagle w powietrzu...
Zza KURTYNY
GUIL: Uważaj na... (ROSE znika za KURTYNĄ, słychać słaby łomot) Stopień.
ROSE: Przepraszam. Wychylając się zza KURTYNY
AKTOR: Zemsta Pyrrusa rzuca się do dzieła, i nigdy młoty Cyklopów nie spadły z tak bezlitosną wściekłością na zbroję Marsa, ukutą by przetrwała wieki, jak miecz Pyrrusa na Priama. Precz, precz, Fortuno, ladacznico! Wy, bogowie, moc jej odbierzcie wyrokiem powszechnym.
POLONIUSZ: Jest to przydługie.
HAMLET: Pójdzie wraz z twą brodą do golibrody. Proszę cię mów dalej. Do AKTORA o POLONIUSZU Musi on słuchać błazeństw lub sprośności, inaczej usypia. Mów dalej, przejdź do Hekuby.
AKTOR: Lecz ów, ów, który ujrzałby królową, jak z owiniętą głową...
HAMLET: Dobre to było. Będę chciał, abyś mi resztę wkrótce opowiedział.
POLONIUSZ: HAMLET wstaje , POLONIUSZ odchodzi i mówi do aktorów Pójdźcie, panowie.
HAMLET: Idźcie za nim, przyjaciele, jutro wysłuchamy sztuki. Czy moglibyście odegrać "Zabójstwo Gonzagi"?
AKTOR: Tak, panie mój.
H: Zagramy jutro wieczorem. Czy mógłbyś, w razie potrzeby, wyuczyć się około tuzina lub|16 wierszy, napisanych przeze mnie i włączonych do sztuki?
AKTOR kiwa głową na ‘tak”. Schodzą za KURTYNĘ
KURTYNA otwiera się
Za nią widać KURTYNĘ Z FOLII, za którą widać rozgrywająca się próbę „Zabójstwa Gonzagi” – gra cieni.
Przed KURTYNĄ Z FOLII rozgrywa się rozmowa.

GUIL: A więc... Dogoniliście nas.
AKTOR: Jeszcze nie, panie.
GUIL: Zważ na swój język, albo go wyrwiemy, a resztę ciała rzucimy lwom na pożarcie.
ROSE: Wyjąłeś mi to z ust.
GUIL: Zabraknie ci słów.
ROSE: Język ci kołkiem stanie.
GUIL: Odejmie ci mowę.
ROSE: Jak lwom na pożarcie...
AKTOR: Zostawiliście nas.
GUIL: Tak... Na drodze.
AKTOR: Nie rozumiecie tego upokorzenia... Zostać oszukanym w tym jednym założeniu, które pozwala znosić tę egzystencję. Założeniu, że ktoś nas ogląda. Jesteśmy aktorami! Jesteśmy przeciwieństwem ludzi!
GUIL: I?
AKTOR: Potrzebujemy publiki.
GUIL: Mieliśmy ważne spotkanie.
AKTOR: To prawda. Czy wiecie, po co tu jesteście?
GUIL: Wiemy tylko to, co się nam powie, a z tego co wiemy, nawet to nie jest prawdą.
AKTOR: Każdy opiera się na przypuszczeniach. Co przypuszczasz?
ROSE: Hamlet nie jest sobą na zewnątrz i w środku. Mamy wybadać przyczynę jego udręki.
GUIL: Jest przygnębiony.
AKTOR: Przygnębiony?
GUIL: Obłąkany.
AKTOR: W jaki sposób obłąkany?
ROSE: W jaki sposób?
GUIL: Może bardziej markotny, niż obłąkany.
AKTOR: Przygnębiony.
GUIL: Nastrojowy.
ROSE: Ulega nastrojom.
AKTOR: Markotności?
GUIL: Obłąkania, a jednak...
ROSE: Właśnie.
GUIL: Na przykład.
ROSE: Mówi do siebie, co może wskazywać na szaleństwo.
GUIL: Jeśli gadałby bez sensu, czego nie czyni.
ROSE: Co wskazuje na przeciwieństwo.
AKTOR: Czego?
GUIL: Myślę, że już wiem. Człowiek mówiący do siebie z sensem nie jest bardziej szalony, od tego który mówi nie do siebie bez sensu.
ROSE: Albo jest tak samo szalony.
GUIL: Albo tak samo.
ROSE: A on robi i jedno, i drugie.
GUIL: No właśnie.
ROSE: Całkowicie zdrowy na umyśle.
AKTOR: Dlaczego
GUIL: A, dlaczego?
ROSE: Właśnie.
GUIL: Właśnie co?
ROSE: Właśnie dlaczego?
GUIL: Właśnie dlaczego, co?
ROSE: Co?
GUIL: Dlaczego?
ROSE: Dlaczego co, właśnie?
GUIL: Dlaczego jest obłąkany?
ROSE: Nie mam pojęcia!
AKTOR: Stary myśli, że kocha się w jego córce.
ROSE: Dobry Boże! To ponad nasze siły!
AKTOR: Nie, nie, nie, on nie ma córki. Stary myśli, że kocha się w jego córce.
ROSE: Stary kocha się?
AKTOR: mówi wolno, z przerwami Hamlet. Kocha się. W córce starego. Tak myśli stary.
ROSE: To zaczyna nabierać sensu... Nieodwzajemnione uczucie.
AKTOR odwraca się i chce odejść.
GUIL: do AKTORA Dokąd to?
AKTOR: odwraca się do GUILa Mogę przychodzić i odchodzić, kiedy mi się podoba.
GUIL: Wydajesz się znać to miejsce.
AKTOR: Bywałem tu wcześniej.
GUIL: My ciągle potykamy się o własne nogi.
AKTOR: Skoncentrowałbym się bardziej na nie traceniu głów.
GUIL: Czy mówisz w oparciu o wiedzę?
AKTOR: O precedens.
GUIL: Bywałeś już tu wcześniej.
AKTOR: I wiem, z której strony wieje wiatr. odchodzi
GUIL i ROSE gonią AKTORA przez małą scenę.
GUIL: Stój...Wracamy!
ROSE: To miejsce to istny dom wariatów!
KURTYNA Z FOLII otwiera się
Na scenie AKTOR leży i gra na flecie, za nim w tle cichcem przemykają ROSE (macha do AKTORA) i GUIL, którzy następnie przechodzą na widownię. Na scenie rozgrywa się pantomima z „HAMLETA”:
Do AKTORA-Hamleta przychodzi Aktor-Poloniusz i próbuje go do czegoś namówić; pół sceny zasłonięte KURTYNĄ Z FOLII – znika sofa AKTORA-Hamleta, na tronie siedzi Aktor-Gertruda, który każe schować się Aktorowi-Poloniuszowi za KURTYNĘ Z FOLII; do Aktora-Gertrudy podchodzi AKTOR-Hamlet – rozmawiają; Aktor-Poloniusz wygląda zza KURTYNY Z FOLII, AKTOR-Hamlet zauważa i za pomocą podrzuconego miecza zabija Aktora-Poloniusza. AKTOR-Hamlet zrozpaczony; KURTYNA Z FOLII zamyka się do końca; na scenie pojawiają się Aktor-Rose i Aktor-Guil, którzy z innym aktorem (kobietą) tworzą statek, dołącza do nich AKTOR- Hamlet – płyną, AKTOR-Hamlet sprawdza skąd wieje wiatr. Zaczynają pojawiać się fale(turlający się Aktorzy), dołącza do nich AKTOR-Hamlet i z nimi odpływa; Aktor-Rose i Aktor-Guil zostaja sami zdezorientowani. Rozchodzą się na boki; na scenie pojawia się Aktor-Ofelia z kwiatami i tańczy, Aktor-Rose i Aktor-Guil zaczynaja falować niebieska folią jakby to była rzeka, Aktor-Ofelia topi się. Aktor-Ofelia leży niby w trumnie, nad jego ciałem Aktor-Klaudiusz, Aktor-Gertruda i Aktor, dostrzega ich AKTOR –Hamlet, który po przeciwnej stronie sceny stał z czaszką i dumał, AKTOR-Hamlet dopada do ciała Aktora-Ofelii, odtrącając pozostałych; wyzywa na pojedynek Aktora. Aktor-Klaudiusz siedzi na tronie i dolewa truciznę do kielicha (trzyma dwa kielichy) Aktor-Gertruda przygląda się pojedynkowi z zapartym tchem. AKTOR-Hamlet wygrywa pojedynek, Aktor-Klaudiusz podaje mu zatruty kielich, ale A-H nie chce go, kielich bierze Aktor-Gertruda, i mimo sprzeciwu Aktora-Klaudiusza, wypija napój i zaczyna odczuwac jego skutki; w tym czasie Aktor-Klaudiusz namawia się z Aktorem, który niespodziewanie atakuje AKTORA-Hamleta. W wyniku tego pojedynku aktor ginie, AKTOR-Hamlet doskakuje do Aktora-Klaudiusza i przebija mu krtań. Aktor-Klaudiusz umiera, AKTOR-Hamlet ranny w pojedynku też umiera na scenie. (w 66 minucie filmu zaczyna się ta scena)
ROSE i GUIL przez całe przedstawienie patrzą na scenę, później biją brawo, ale widać, że są zszokowani. Wstają kiedy AKTOR zaczyna zmierzać na przód sceny
KURTYNA Z FOLII zamyka się
Rozmawiają przed KURTYNĄ.

AKTOR: Czy znacie tę sztukę?
GUIL: Nie.
AKTOR: Istna rzeź... W ostatecznym rozrachunku osiem trupów.
GUIL: Sześć.
W tym momencie na scenie Aktor-Rose i Aktor-Guil udają, że zawiśli na stryczkach
AKTOR: Osiem.
KURTYNA zamyka się
GUIL: A kto to?
AKTOR: Trupy.
GUIL: Aktorzy! Co wy wiecie o śmierci?! Rzemieślnicy tanich melodramatów!
ROSE: Tanich melodramatów...
GUIL: To nikomu nie wyjaśnia śmierci!
ROSE: Nikomu!
GUIL: Zamknij się.
ROSE: Zamknij się!
GUIL: Nie potraficie odegrać śmierci!
AKTOR: Wręcz przeciwnie, właśnie to robimy najlepiej. Musimy wykorzystać każdy talent, jaki nam dano, a mamy talent do umierania. Możemy umierać bohatersko, komicznie, ironicznie, smutno, nagle, powoli... obrzydliwie, czarująco lub z wielkiej wysokości. Widownia wie, czego się spodziewać i tylko w to są skłonni uwierzyć.
AKTOR schodzi ze sceny.
KURTYNA otwiera się
VII. Podziemia; na scenie klęcznik. KLAUDIUSZ, GERTRUDA, POLONIUSZ z boku sceny.
Na początku sceny KLAUDIUSZ, GERTRUDA, POLONIUSZ, ROSE i GUIL podglądają HAMLETA, który klęczy obok klęcznika w ręku trzyma czaszkę

KLAUDIUSZ: do ROSEa i GUILa ; szeptem scenicznym Więc nie udało się wam w żaden sposób wydobyć z niego, czemu wpadł w ten zamęt?
ROSE: Wyznał, że gnębi go coś lecz przyczyny nie chciał wyjawić nam żadnym sposobem.
HAMLET: nieświadomy obecności innych; mówi do siebie Być albo nie być... Oto jest pytanie.
GERTRUDA: do ROSEa i GUILa, patrząc jednak na HAMLETA Jakże was przyjął?
GUIL: Z dworną uprzejmością. Choć w zachowaniu znać było napięcie.
ROSE: Pytał nas skąpo, lecz sam odpowiadał z wielką swobodą na nasze pytania.
GERTRUDA: Czy do rozrywek go nakłanialiście?
ROSE: Pani, złożyło się tak, że aktorów wyminęliśmy w drodze. A gdy o nich usłyszał od nas, okazał jak gdyby zadowolenie. Są teraz na dworze, aby wystąpić przed nim dziś po zmroku.
POLONIUSZ: Prawda to szczera, a błagał mnie, aby wasze królewskie miłoście raczyły rzecz tę usłyszeć i zobaczyć.
KLAUDIUSZ: Mili panowie, kujcie żelazo, myśl jego kłoniąc ku wszelkim uciechom.
GUIL: Tak uczynimy.
ROSE i GUIL odchodzą(znikają za tylną KURTYNĄ) i po chwili pojawiają się na drugiej połowie sceny. Przez cały czas podglądają co się dzieje, a ROSE robi samolociki z papieru i je puszcza na scenę.
KLAUDIUSZ: Gertrudo najsłodsza, ty także odejdź i zostaw nas samych, gdyż zwabiliśmy podstępem Hamleta, aby przypadek pozorny go zetknął z Ofelią.
HAMLET: Nimfo, wspomnij w modłach na wszystkie grzechy me.
ROSE: dalej robiąc samolociki, ale zerkając na GUILa Nie myślałbym o tym, na twoim miejscu. Tylko popadniesz w depresję.
OFELIA: Panie mój, mam tu upominki twoje, które od dawna pragnęłam ci oddać. Proszę cię, przyjmij je teraz.
HAMLET: Nie, nie ja. Nigdy niczego nie dałem ci.
OFELIA: Czcigodny panie mój, wiesz przecież dobrze, że je dawałeś. Tak przepełnione słodyczą, że dary jeszcze droższymi się stawały.
GUIL znika za KURTYNĄ, za chwięe wraca i woła ROSEa; obydwaj znikają za KURTYNĄ, by po chwili wyłonić się przed KURTYNĄ
KURTYNA zamyka się
AKTOR stoi na „granicy” po części za KURTYNA po części przed KURTYNĄ (w tzw. Progu). ROSE i GUIL podglądają co dzieje się za KURTYNĄ

GUIL: Po co ta pantomima?
AKTOR: Tak naprawdę to środek artystyczny. Sprawia, że właściwa akcja staje się więcej lub mniej zrozumiała. Rozumiecie, jesteśmy przywiązani do języka, który nadrabia bałamuctwem, to czego brakuje mu w stylu.
GUIL: Czy to "Morderstwo Gonzagi"?
AKTOR: Zaledwie namiastka.
ROSE: A któż to?
AKTOR: Brat króla, a zarazem wuj księcia.
GUIL: Nie zupełnie to po bratersku.
AKTOR: Ani po wujowsku, jak się okaże.
Przed KURTYNĘ wybiega OFELIA a za nią HAMLET wrzeszcząc. OFELIA upada na środku. Za HAMLETEM i OFELIĄ wchodzą na scenę KLAUDIUSZ i POLONIUSZ.
HAMLET: Nie chcę już o tym mówić, rozwścieczyło mnie to! Powiadam, że nie będziemy już mieli żadnych małżeństw! Ci, którzy są żonaci, będą wszyscy, prócz jednego, żyli. Inni pozostaną w stanie, w jakim są. Do klasztoru, idź!
ROSE: do GUILa i AKTORA To nie wyglądało mi na miłość.
KLAUDIUSZ: Miłość? Uczucia jego nie tą drogą biegną. A także nic z tego co mówił, choć pozbawione nieco przyzwoitości, nie jest szalone.
POLONIUSZ: do OFELII, pochyla się nad nią Cóż to, Ofelio? Nie musisz nam opowiadać, co rzekł książę Hamlet, gdyż słyszeliśmy wszystko.
KLAUDIUSZ: Musi mieć coś w duszy, co wysiaduje jego melancholia. A mam obawy, że w chwili wylęgu może się wykluć z tego jakaś groźba. By jej zapobiec, po krótkim namyśle, postanowiłem, że musi niezwłocznie do Anglii udać się.
KLAUDIUSZ i POLONIUSZ prowadzący OFELIĘ wychodzą za KURTYNĘ
AKTOR: do aktorów za kurtyną Panowie! Panowie, coś chyba nie wychodzi. Wcale tego nie czujemy. Do ROSEa i GUILa Jak myślicie?
GUIL: w szoku A co miałem myśleć?
ROSE: w szoku Czy to nie był koniec?
AKTOR: Nazywasz to zakończeniem? Gdy praktycznie wszyscy jeszcze żyją? Na Boga, nie! Po waszych trupach. Na pewno wiecie, że w każdej sztuce ukryty jest jakiś zamysł? Wydarzenia muszą rozgrywać się, aż do |estetycznego, moralnego i logicznego zakończenia.
GUIL: A jaki jest finał w tym przypadku?
AKTOR: Zawsze ten sam. Zmierzamy do punktu, w którym wszyscy naznaczeni piętnem śmierci, umierają.
GUIL: Naznaczeni?
AKTOR: Ogólnie rzecz biorąc sprawy zaszły tak daleko, jak mogły. Do punktu, w którym jest na tyle źle, na ile tylko to możliwe.
GUIL: Kto o tym decyduje?
AKTOR: Decyduje? To jest napisane. Widzicie, jesteśmy tragikami. Wypełniamy instrukcje, nie mamy wyboru. Źli kończą nieszczęśliwie, dobrzy niefortunnie. O to chodzi w tragediach. Następny!
AKTOR przechodzi na środek sceny.
AKTOR: Zamordowawszy swojego brata i uwiódłszy wdowę, truciciel wchodzi na tron! Tu widzimy go wraz z królową, dających upust swoim niepohamowanym żądzom! Wchodzi Lucianus, bratanek króla! Oszukany przez wuja i zdruzgotany przez kazirodcze małżeństwo matki... Traci rozum. Wprowadzając zamieszanie i nieład na dworze, będąc raz tkliwym, a raz leniwym. Ma plan, by poruszyć sumienie króla.
KURTYNA otwiera się
KLAUDIUSZ, GERTRUDA, POLONIUSZ, OFELIA, HAMLET siedzą i oglądają prawdziwe przedstawienie. Podczas przedstawienia HAMLET obserwuje KLAUDIUSZA i GERTRUDĘ; Aktorzy przedstawiają Króla z małżonką pod jabłonką, Król zasypia, a małżonka odchodzi na chwilę. Zza drzewa wychodzi zły brat i wlewa śpiącemu truciznę do ucha; wraca żona króla i zaczyna płakać nad ciałem męża; po chwili zły brat wyłania się zza drzewa i daje żonie zmarłego korale i pociesza ją; ona przyjmując korale nakłada mu koronę zmarłego. W tym momencie KLAUDIUSZ zrywa się z miejsca, a po nim inni.

OFELIA: Król powstaje!
HAMLET: Co, przerażony dymem bez ognia?
GERTRUDA: Co ci jest, panie mój?
POLONIUSZ: do aktorów Przerwijcie sztukę!
KLAUDIUSZ: Światła mi dajcie! Odejdźmy!
HAMLET: Cóż, ranny rogacz chce się skryć, nietknięty mknie wesoło. Jeden ma czuwać, inny śnić, tak świat się toczy w koło.
KLAUDIUSZ wybiega, Gonia go GERTRUDA, POLONIUSZ, OFELIA i na końcu HAMLET.
ROSE i GUIL przechodzą na przód sceny.
KURTYNA zamyka się

GUIL: To nie było aż takie złe.
ROSE: Jest coś, czego nam nie mówią.
GUIL: Co?
ROSE: Jest coś, czego nam nie mówią!
HAMLET wchodzi przed KURTYNĘ, gra na flecie, przysiada z boku sceny i patrzy się w sufit, chwilę po nim z tej samej strony wchodzi POLONIUSZ.
POLONIUSZ: Panie mój... Panie mój... Królowa pragnęłaby mówić z tobą, i to niezwłocznie...
HAMLET: pokazując na sufit Czy dostrzegasz ten obłok, niemal w kształcie wielbłąda?
POLONIUSZ: Na sakramenty, jest on w rzeczy samej jak wielbłąd.
HAMLET: Wydaje mi się, że jest podobny do łasicy.
POLONIUSZ: Grzbiet ma jak łasica.
HAMLET: Lub jak wieloryb.
POLONIUSZ: Wielce jak wieloryb.
HAMLET: A więc przybędę do mej matki wnet-wnet.
POLONIUSZ: Powiem tak.
HAMLET: "Wnet-wnet" łatwo powiedzieć.
HAMLET: do ROSEa i GUILa, którzy cała scenę obserwowali z przeciwnej strony sceny Pozostawcie mnie samego, przyjaciele. Odchodzi za KURTYNĘ.
Wchodzi KLAUDIUSZ z listem
KLAUDIUSZ: Nierad mu jestem, zagrożenie dla nas stanowi obłęd jego rozpasany. Więc przygotujcie się, listy poselskie rozkażę dla was wypisać. On także musi do Anglii w drogę ruszyć z wami.
Przechodzi przez scenę i znika z niej.
ROSE i GUIL skradają się na środek sceny, gdzie POLONIUSZ podsłuchuje HAMLETA I GERTRUDĘ, zaglądając za KURTYNĘ. HAMLETA i GERTRUDĘ słychać zza KURTYNY.

HAMLET: Nie, na Krzyż, nie zapomniałem kim jesteś: królową, małżonką brata twego także, oby to kłamstwem było! Moją matką.
GERTRUDA: Sprowadzę innych, by z tobą mówili.
HAMLET: Nie, nie drgniesz nawet i kroku nie zrobisz, póki zwierciadła ci nie wręczę, w którym ujrzysz najskrytszą głębię swej istoty.
GERTRUDA: Cóż chcesz uczynić? Zabić mnie?
POLONIUSZ podsłuchuje, cichcem podchodzi do niego ROSE, za nim staje GUIL, który puka go w ramię; ROSE nie zastanawiając się klepie w ramie POLONIUSZA, który z przerażenia zaczyna krzyczeć
POLONIUSZ: Na pomoc!- Pomocy!
HAMLET: zza KURTYNY widać jak dźga przez KURTYNĘ mieczem Cóż to? Szczur? Zginął! Zakład o dukata, że zginął!
POLONIUSZ: padając Jestem zabity!
GERTRUDA: O, biada! Cóż uczyniłeś?!/
HAMLET: Nie wiem.
HAMLET rozsuwa KURTYNĘ na długość ramion i wygląda przed scenę, za nim widać rozpaczającą GERTRUDĘ; ROSE i GUIL chowają się po obu stronach KURTYNY, udając, że ich tam nie ma.
HAMLET: Czy to król był?
GERTRUDA: Cóż za uczynek gwałtowny i krwawy!
HAMLET: Krwawy, o matko? Nic gorszego zatem, niż zabić króla i żyć z jego bratem.
GERTRUDA: Niż zabić króla?
HAMLET: Tak, pani, tak rzekłem. Żegnaj ty nędzny, prędki, wścibski głupcze! Odwraca się i znika za swobodnie opadająca KURTYNĄ. ROSE i GUIL cichcem rozchodzą się na dwie strony sceny i znikają za KURTYNĄ
KURTYNA otwiera się
VIII Statek

ROSE: To ty?
GUIL: Nie wiem.
ROSE: Tak, to ty. Więc jeszcze żyjemy?
GUIL: W końcu jesteśmy tu, prawda?
ROSE: Czy jesteśmy? Nic nie widzę. Zapala lampkę Jesteśmy na statku.
GUIL: Wiem.
GUIL; Ciemno, nie?
ROSE: Nie, jak na noc.
GUIL: Fakt, nie jak na noc.
ROSE: Jest ciemno, jak na dzień.
GUIL: O, jak na dzień to tak.
ROSE: Czy sądzisz, że śmierć mogłaby być statkiem?
GUIL: Nie, nie, nie... Śmierć jest... Niczym. Śmierci nie ma. Posłuchaj, co ci powiem. Śmierć jest|najwyższą formą negacji, a nie istnienia. Nie można nie być na statku.
ROSE: Nie bywałem na statkach.
GUIL: Nie, nie. To gdzie bywałeś, to nie były statki.
ROSE: Chciałbym umrzeć. Mógłbym wyskoczyć za burtę. To by pomieszało im szyki!
GUIL: Chyba, że właśnie na to liczą.
ROSE: Zostanę więc na pokładzie. To pomiesza im szyki! Potyka się i upada
GUIL: Wszystko w porządku?
ROSE: Tak, czemu pytasz?
GUIL: Może już wstaniesz?
ROSE: Tak, tak. Dzięki.
GUIL: Spróbuj bardziej uważać.
ROSE: Przepraszam.
ROSE: Niezłe deski
GUIL: Tak.
ROSE: Wspaniała podłoga.
GUIL: Tak.
ROSE: Śliczne dno...
GUIL: Tak. Mnie też bardzo podobają się statki. Nie trzeba się martwić, w którą stronę iść, albo w ogóle czy gdzieś się ruszać... Nie ma potrzeby pytać, prawda? Bo jest się na statku! Chyba spędzę resztę mojego życia na statkach.
ROSE: Bardzo to zdrowo.
GUIL: Człowiek jest wolny na statku. Względnie, na jakiś czas.
ROSE: Chyba będę wymiotował. Wychodzi za KURTYNĘ, po chwili wraca zszokowany, tymczasem GUIL siada i rozgląda się
ROSE: On tam jest.
GUIL: Co robi?
ROSE: Śpi.
GUIL: Takiemu to dobrze.
ROSE: To znaczy?
GUIL: Może spać.
ROSE: Takiemu to dobrze.
GUIL: Ma teraz nas.
ROSE: Może spać.
GUIL: Wszystko jest załatwiane za niego.
ROSE: Ma nas.
GUIL: A my nie mamy nic.
ROSE: A my nie mamy nic!
GUIL: Czemu nie powiesz czegoś oryginalnego? Nie wspomagasz mnie w niczym! Tylko powtarzasz to co powiem, w innej kolejności.
ROSE: Nie potrafię wymyślić nic oryginalnego. Jestem dobry tylko w poplecznictwie.
GUIL: Mam dosyć odwalania całej roboty za ciebie! Krzyczy na ROSEa
ROSE odwraca się z foszkiem i smutkiem w oczach.
GUIL: pociesza ROSEa No, no, już wszystko w porządku. Nic nam nie jest.
ROSE: Ale nie wiem, czego mamy się trzymać. Jesteśmy zdani tylko na siebie.
GUIL: Jesteśmy w drodze do Anglii. Zabieramy Hamleta do angielskiego króla.
ROSE: Po co?
GUIL: Po co? Gdzieś ty był?
ROSE: Kiedy?
GUIL: Mamy list. Na pewno pamiętasz list.
ROSE: Pamiętam?
GUIL: Wszystko jest wyjaśnione w tym liście.
ROSE: Więc to tak?
GUIL: Co?
ROSE: Więc zabierzemy Hamleta przed oblicze angielskiego króla, wręczamy list, a potem co?
GUIL: Tyle. Misja spełniona.
ROSE: Kto jest królem Anglii?
GUIL: To zależy od tego, kiedy tam dopłyniemy.
ROSE: Więc mamy list, który wszystko wyjaśnia.
GUIL: Załapałeś.
ROSE: Myślałem, że to ty go złapałeś.
GUIL: Ja go mam.
ROSE: Masz go.
GUIL: Załapałeś.
ROSE: Nie łapię.
GUIL: Nie masz go.
ROSE: Właśnie to powiedziałem.
GUIL: Ja go mam.
ROSE: A, łapię.
GUIL: Zamknij się.
ROSE: Dobra. Przez chwilę milczy, ale długo nie wytrzymuje Co za rozgardiasz! Tak nigdy do niczego nie dojdziemy! Nie do Anglii! Poza tym i tak nie wierzę.
GUIL: W co?
ROSE: W Anglię.
GUIL: Uważasz, że to tylko spisek kartografów?
ROSE: Po prostu nie wierzę! A nawet jeśli to wszystko prawda, to i tak król Anglii nie będzie wiedział, o co nam chodzi. Co mu powiemy?
GUIL: Powiemy... "Przybyliśmy, wasza wysokość."
ROSE: wskakuje na ławkę i udaje króla angielskiego; w tym czasie z boku sceny cichutko na scenę zagląda HAMLET i podsłuchuje rozmowę aż do odczytania listu "A kto wy jesteście?"
GUIL: Jesteśmy Rosencrantz i Guildenstern.
ROSE: "Nigdy nie słyszałem o takich!"
GUIL: Bo nie jesteśmy sławni.
ROSE: "O co wam chodzi?"
GUIL: Mamy polecenie...
ROSE: "Doprawdy?"
GUIL: Daj mi skończyć! Przybywamy z Danii.
ROSE: "Czego chcecie?"
GUIL: Niczego... Dostarczamy Hamleta...
ROSE: "A kim on jest?"
GUIL:: Musiałeś o nim słyszeć.
ROSE: "O, tak, słyszałem i nie chcę mieć z całą sprawą nic wspólnego. Wchodzicie tu z niczym i myślicie, że ugoszczę jakiegoś szaleńca, na którego potwierdzenie tożsamości nie macie..."
GUIL: Mamy list! Z rozpędu wyjmuje list i podaje go ROSEowi
ROSE: "Rozumiem... Rozumiem." Otwiera list i zaczyna go czytać na głos „No cóż to wydaje sie popierać waszą opowiastkę.To dokładny rozkaz od króla Danii. W związku z paroma powodami, wliczając w to bezpieczeństwo Danii oraz Anglii, po przeczytaniu tego listu, bez dalszej zwłoki, powinienem rozkazać skrócić Hamleta o głowę!"
Są w szoku. Przechodzą do łóżek. ROSE cały czas w szoku, GUIL próbuje na nowo zapieczętować list.
ROSE: Przecież jesteśmy jego przyjaciółmi...
GUIL: Skąd wiesz?
ROSE: Od najmłodszych lat, wychowywaliśmy się z nim.
GUIL: Mamy na to tylko ich słowo.
ROSE: Na tym przecież musimy polegać.
GUIL: No cóż, tak... I zarazem... Nie. Nie traćmy głowy. Załóżmy, jeśli tak chcesz, że mają zamiar go zabić. Jest w końcu człowiekiem, jest śmiertelny. Śmierć przychodzi po wszystkich i tak dalej. Więc ostatecznie i tak by umarł, prędzej czy później. Rozmyślając dalej, co takiego strasznego jest w śmierci? Jak filozoficznie ujął to Sokrates: ”Jeśli nie wiemy co to śmierć, nielogicznym jest obawianie się jej." To może być... Bardzo miłe przeżycie. Lub jeśli spojrzeć na to z jeszcze innej strony. Jesteśmy szarymi ludźmi, nie znamy przebiegu całej sprawy, w trybach, znajdują się mniejsze trybiki, i tak dalej... Podsumowując, sądzę że mądrzej postąpimy zostawiając sprawy ich naturalnemu biegowi.
ROSE: To straszne.
GUIL: Ale zawsze mogło być gorzej. A zaczynałem sądzić, że już jest gorzej.
ROSE układa się do snu – zatyka sobie uszy, zakłada opaskę na oczy, przytula podusię Wink niby gasi lampkę; w tym czasie GUIL przygląda mu się z rosnącym zdziwieniem i niedowierzaniem.
ROSE: Dobranoc.
Po chwili GUIL też zasypia. W tym czasie Hamlet skrada się i podmienia list.
Aktorzy przebrani za piratów atakują statek – przebiegają przez scenę; GUIL się budzi i zrywa z łóżka, ROSE smacznie śpi (może pochrapywać) . Na scenę wchodzi AKTOR, GUIL stoi z mieczem w gotowości bojowej.

AKTOR: A więc znów się spotykamy. Co sądzisz o tym wszystkim, jak do tej pory?
GUIL: Co się dzieje?
AKTOR: Piraci. Wszyscy na scenę!
Aktorzy-piraci za plecami GUILA i AKTORA uprowadzają HAMLETA; ten moment widzi ROSE, którego chwilę wcześniej obudził przechodzący obok aktor-pirat. Aktorzy-piraci przechodząc, niszczą dekoracje.
ROSE: Hamlecie!
GUIL: rozglądając się Gdzie jest Hamlet?
ROSE: Zniknął.
GUIL: Gdzie zniknął?
ROSE: Zabrali go piraci.
GUIL: Nie mogli tego zrobić! Mieliśmy... Mamy list mówiący... To wszystko nie ma sensu bez niego, potrzebujemy Hamleta do spełnienia misji!
ROSE: Będę udawał... Ty będziesz udawał jego, a... No tak... Chyba musimy to ciągnąć.
GUIL: Ale dokąd?
ROSE: Do Anglii.
GUIL: Anglia? Nie wierzę.
ROSE: Masz na myśli, że to tylko spisek kartografów?
GUIL: Po prostu nie wierzę, a nawet jak się uda, to co powiemy?
ROSE: Powiemy, że przybyliście!
AKTOR: do tej pory cały czas przyglądał się ROSEowi i GUILowi ; teraz wciela się w rolę angielskiego króla A kimże jesteście?
ROSE: Jesteśmy Guildenstern i Rosencrantz.
AKTOR: Który to który?
ROSE: A więc, ja jestem Guildenstern... A to jest Rosencrantz.
GUIL: Dokładnie.
AKTOR: A co to ma wspólnego ze mną? Pojawiacie się znikąd, z jakąś zmyśloną historyjką.
GUIL: Mamy list. Wyjmuje z kieszeni list i podaje AKTOROWI
AKTOR: List? Czyta ”Anglia zawsze była wiernym lennikiem Danii, a miłość miedzy nimi kwitła jak egzotyczny kwiat, i tak dalej. Po zaznajomieniu się z treścią listu, bez jakiejkolwiek zwłoki należy posłańców Rosencrantza i Guildensterna, skazać na rychłą śmierć."
ROSE i GUIL są w szoku.
ROSE: Nie ten list. Daj mu ten drugi.
GUIL: Nie mam innego.
AKTOR: Już po nich!
AKTOR: I po wszystkim!
GUIL: zdezorientowany, podobnie zresztą jak ROSE Gdzie poczyniliśmy błąd? Nie trzeba było wsiadać na statek.
ROSE: Knuli przeciwko nam od początku, prawda? Kto by pomyślał, że jesteśmy tacy ważni?
GUIL: Ale dlaczego? Po co to wszystko? Kim jesteśmy, że tyle rzeczy złożyłoby się na nasze mało znaczące końce?
AKTOR: Jesteście Rosencrantz i Guildenstern. To wystarczy.
GUIL: Nie, nie wystarczy. By wiedzieć tak mało, skończyć w taki sposób, w końcu, nie dostając odpowiedzi.
AKTOR: Z naszego doświadczenia mówię, że prawie wszystko kończy się śmiercią.
ROSE: Waszego doświadczenia?
GUIL: Aktorzy! Ja tu mówię o śmierci! Tego nie doświadczacie! Giniecie tysiącem przygodnych śmierci i powracacie w innych maskach. Ale po prawdziwej śmierci nikt nie powstaje! Nie ma aplauzu, tylko cisza i znoszone ubrania. Oto śmierć! Jeśli mieliśmy jakieś przeznaczenie, to on również i jeśli to jest nasze, to to było jego i jeśli nam nie udzielono wyjaśnień, to dla niego niech też nie będzie żadnych!
GUIL dźga AKTORA, który pada, w międzyczasie na scenie znowu pojawili się pozostali aktorzy. Po chwili zaczynają bić brawo AKTOROWI, który podnosząc się, mówi:
AKTOR: Panowie, panowie, bez przesady, bez pochlebstw. Było to, co najwyżej, poprawne. Widzicie, oto, w co wierzycie. Oto czego się oczekuje. Śmierci dla każdego przedziału wiekowego i na wszystkie okazje! Śmierci królów, książąt i... Pionków. Wskazuje na ROSEa i GUILa
ROSE i GUIL zakładają sznury na szyje i tak stoją

ROSE: A więc to koniec? Nie zrobiliśmy nic złego. Nikogo nie skrzywdziliśmy, prawda?
GUIL: Nie pamiętam. No, dobrze... Nie obchodzi mnie to. Mam dość. Prawdę mówiąc, czuję ulgę. Musiał być taki moment na samym początku, kiedy mogliśmy powiedzieć "nie", ale jakoś go przegapiliśmy. No cóż, pójdzie nam lepiej przyszłym razem.
AKTOR: Zatem do następnego razu.
KURTYNA Z FOLII zamyka się za nią widać cienie ROSEa i GUILa wiszących;
Przed KURTYNĄ Z FOLII w agonii padają GERTRUDA, KLAUDIUSZ zadźgany przez HAMLETA i sam HAMLET. Leżą na podłodze, na to wchodzi z lekka zasapany poseł angielski, rozgląda się i mówi do publiczności

ANGLIK: Widok straszliwy, a nasze poselstwo zbyt późno z Anglii przybywa, gdyż uszy, które nas miały usłyszeć, nie usłyszą, że rozkaz jego został wykonany, a Rosencrantz i Guildenstern nie żyją. Zrezygnowany stoi
KURTYNA zamyka się

KONIEC i może będą jakieś oklaski Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paniKa
Kierownik



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 19:30, 05 Cze 2009    Temat postu:

eeehhhh no to już jesteśmy po przedstawieniu ... jak było to mam nadzieję, że wszyscy sami widzieli Wink bardzo proszę o opinie Very Happy
ze swojej strony baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzooooooooooooo chciałabym podziękować Wszystkim Aktorom ( tak jest wszystkim Wink ) za umiejętność znalezienia się w sytuacji - wiecie o czym mówię Wink i gratuluję również wybitnych i prawdziwych talentów Very Happy zwłaszcza Iwonce, Joshowi i Markowi Very Happy no i Wszystkim Wszystkim Very Happy
brawo Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iw_
Cukierasek



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:49, 28 Lis 2009    Temat postu:

hohoho Very Happy Jak miło przeczytać podziękowania pół roku po przedstawieniu Very Happy


wkońcu udało mi się trafić na forum Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Kółka Teatralnego Conradinum Strona Główna -> Przedstawienia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxBlue v1.0 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin