Forum Forum Kółka Teatralnego Conradinum Strona Główna

Forum Kółka Teatralnego Conradinum
N.O.C wita ;]
 

ROMEO I JULIA - Scenariusze
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Kółka Teatralnego Conradinum Strona Główna -> Przedstawienia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sair17
Administrator



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:12, 09 Sty 2007    Temat postu: ROMEO I JULIA - Scenariusze

Scenariusz spotkania walentynkowego „Romeo i Julia” wczoraj i dziś



Narrator:

Nad Kapuletich i Montekich domem

Spłukane deszczem, poruszone gromem,

Łagodne oko błękitu

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,

Na rozwalone bramy do ogrodów,

I gwiazdę zrzuca ze szczytu

Cyprysy mówią, że to dla Julietty,

Że dla Romea - ta łza znad planety

Spada i groby przecieka;

A ludzie mówią, i mówią uczenie,

Że to nie łzy są ale że kamienie,

I - że nikt na nie czeka!

/C.Norwid: „W Weronie”/


Oto obsada naszego przedstawienia: Julia, Romeo, Merkucio, "Facet" i ja - Narrator.

Narrator:

„Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył ran.

Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!

Ono jest wschodem , a Julia jest słońcem!

Wzejdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,

Któraż zbladła z gniewu, żeś ty jesteś

Od niej piękniejsza /.../

To moja pani, to moja kochanka!

O! Gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!

Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?

Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem. /.../

Patrz, jak na dłoni smutne wsparła liczko!

O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,

Co tę dłoń kryje!

Ach!

Cicho! Coś mówi.

O! mów, mów dalej, uroczy aniele”

/W. Szekspir: Romeo i Julia; akt II, scena 2 /



SCENA 1

dzwonek; Julia i Romeo rozmawiają przez komórkę

Julia: Romeo? To ty, kochanie?

Romeo: Jak nie, jak tak. To ja.

Julia: Ja to ty, ty to ja, kto zadzwonił, ty, czy ja?

Romeo: Hmmm... Poczekaj, muszę się zastanowić. /odkłada komórkę, myśli/

Mam na to czas, przecież po piątej minucie rozmawiam z ukochaną za totalną darmochę.

Julia: No, myśl szybciej, bo kasiorę zabulimy !

Romeo: Coś ty, przecież mamy jeszcze 197 darmowych minut !

Julia: No dobra, to porozmawiajmy o czymś poważniejszym... Romeo, czy ty wiesz

jaki jutro jest dzień?

Romeo: Piątek?

Julia: Nie o to pytam. Rusz głową, to szczególny dzień !

Romeo: Dzień Łosia?

Julia: Pudło, spróbuj jeszcze raz.

Romeo: Spoko, wiem, wiem.

Julia: / bardzo szybko i cienkim głosem/ No, jak to, Romeo, nie wiesz? Romeo, czy ty mnie w ogóle kochasz? Romeo, Romeo, czy my zawsze musimy się kłócić?

Romeo: Jak nie, jak tak.

Julia: Masz jeszcze dwa koła ratunkowe: telefon do przyjaciela i pół na pół. Nie chcę

cię widzieć póki się nie dowiesz !!!



wyłącza demonstracyjnie komórkę, opuszcza scenę

Narrator:

„ Po tysiąc

Razy niedobra tam, gdzie ty nie świecisz.

Jak żak, gdy rzuca książkę, tak kochanek

Do celu swego pospiesza wesoły;

A gdy nadejdzie z kochanką rozstanie,

Wlecze się smutnie, jak ów żak do szkoły”

/Akt II , scena2/



SCENA 2

zrozpaczony Romeo dzwoni do przyjaciela

Romeo: Się masz Merkucio, jaki jutro jest dzień?

Merkucio: No, jak to jaki?! Piątek, 14 lutego, Walentynki. Zapomniałeś?

Romeo: O nie! Nie zdążyłem wyprać starych sztucznych róż, które daje jej co roku.

Co ja teraz zrobię?! Jestem spłukany... To musi być rozwiązanie szybkie i

naprawdę tanie.

Merkucio: Ty, stary, leć do Komara. Tam można kupić Kwiatol do prania sztucznych

róż. Tylko 99 groszy netto.

Romeo: Dzięki, lecę!

Wybiega

Narrator:

„Muszę, zaprawdę, i po to przyszedłem.

A ty nie drażnij człowieka w rozpaczy;

Zostaw mię, odejdź /.../

I zadrżyj. Błagam cię na wszystkie względy,

Nie ściągaj nowych grzechów na mą głowę,

Doprowadzając mnie do pasji

/ Akt V, scena 3/



SCENA 3

Romeo przychodzi do Julii, puka, Julia otwiera drzwi. Romeo wyjmuje zza pleców pęk czerwonych, sztucznych róż

Julia: Nowe?

Romeo: Nie, wyprane w Kwiatolu.

Julia: Och, Romeo, jak mogłeś! Czy ty mnie w ogóle kochasz?

Romeo: To ty jeszcze pytasz? Przecież co roku przynoszę ci róże!

Julia: Miłość nie na tym polega!!!

Romeo: A na czym?

Julia: Nie zniosę tego dłużej!

Romeo: Czego?

Julia: No nie, przegiąłeś!!



wzburzona Julia odchodzi kilka kroków i spotyka jakiegoś „faceta”, który wręcza jej czerwoną różę



”Facet”: To dla ciebie, ślicznotko!

Julia: Prawdziwa?

„Facet”: Ależ oczywiście!

Romeo: wtrąca ironicznie tere - fere

„Facet”: Mówisz tak z zazdrości, bo nie wpadłeś na to, że można kupić prawdziwą

różę, a nie jakiś tam stary, zużyty bukiet!

Romeo: To nie moja wina, że byłem spłukany!

„Facet”: Trzeba było wziąć pożyczkę w Prezydencie, w 48 godzin, bez żyrantów. To

wydatek, który się opłaca, bo możesz kupić to, co najlepsze!



Julia wącha „faceta” i mówi z zachwytem...



Julia: Pakler ... po tym poznasz prawdziwego mężczyznę.



Julia bierze „faceta” pod rękę, odchodzą razem, a Romeo zostaje sam.



Narrator:

„ Widzimy miejsce strasznego nieszczęścia,

Lecz w jaki sposób doszło tu do niego,

Tego nie można pojąć bez objaśnień.”

/Akt V, scena 3/

Romeo: Czym ja na to zasłużyłem?

Do kochanej zadzwoniłem.

Róże nawet jej wyprałem,

Prawie zeta zmarnowałem,

I nic na tym nie zyskałem

Teraz nie mam z kim pogadać,

A sam z sobą - to żenada!



Narrator: Morał z tego płynie taki:

Gdyby Romeo pamiętał o tym, że miłość należy okazywać przez cały rok, a

nie tylko przypominać sobie o niej w Walentynki, to na pewno miały z kim

rozmawiać !




LITERATURA:

1. C.Norwid: „W Weronie”

2. W. Szekspir: Romeo i Julia

3. Parodia reklam telewizyjnych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sair17
Administrator



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:32, 09 Sty 2007    Temat postu:

Ten jest Lepszy XDDDDDD


Amor Szekspiro
czyli
Romeo i, z niewielką pomocą przyjaciół, Julia

Dekoracje: na środku sceny stoi ławka, obojętnie jaka, mogą być krzesła przykryte materiałem, na nich poduszki; wszystkie rekwizyty, wymienione w tekście, wykonane z opakowań (z widocznymi nieusuniętymi napisami); okno z listewek, z firankami i tekturowym kwiatkiem

Chór:
Nad Kapuletich i Montekich domem
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu...
A lato było piękne tego roku...
Chór pozostaje cały czas na scenie. Recytuje swoje „pieśni”, niekiedy uczestniczy w wydarzeniach.
I
Na ławce siedzi Romeo, wchodzi Benwolio. Rozmawiają, siedząc.
Romeo:
Nudno.
Wchodzi Benwolio.

Benwolio:
Witaj, przyjacielu. Coś taki smętny?

Romeo:
Nudno!

Benwolio:
W twoim wieku? Ja nie mam na to czasu. Miłość, miłość...
(robi cielęce oczy)

Romeo:
Ty też? Kolejna ofiara feromonów.

Benwolio:
Więc kochasz i jesteś kochany?

Romeo:
Akurat. Brzydki nie jestem, to widać. Głupi też nie, to słychać. Z dobrej rodziny pochodzę, to czuć. A ona nic.
Benwolio:
Nie sposób ci się oprzeć, to fakt. Więc co z nią?

Romeo:
Ona kocha, ale pieniądze. „Mężczyźni, ten ród krokodyli.”
(ostatnie słowa wypowiada naśladując kobietę)
Ech, kobieto, puchu marny.
Benwolio:
To zakochaj się w innej, mało tego chodzi po ulicach? A tak w ogóle, nie wierz nigdy kobiecie. Ta twoja się zrobiła na rudo – czy widziałeś uczciwą kobietę z rudymi włosami?

Romeo:
patrzy na niego z politowaniem, zastanawia się przez moment, wreszcie wyjmuje z kieszeni mentosy, wykonuje gest znany z reklamy, uśmiech na twarzy, który jednak po chwili znika, cały zapada się w sobie, jakby z niego uszło powietrze i załamanym głosem mówi
Idę do terapeuty.
Wychodzi.

Benwolio:
Nie, no bomba, ja się po tym sam będę musiał poddać jakiejś terapii. Już mi oko lata.
mruga jednym okiem

Chór:
O, królowo wszechpiękności!
Ornamencie człowieczeństwa!
Nie masz nad chłopem litości,
Musi dowód dać ci męstwa.

II
Wchodzi służący Kapuleta. Siada na jednym brzegu ławki, na drugim, przyglądając mu się z rosnącym zainteresowaniem, Benwolio. Służący na razie nie widzi Benwolia.
Służący:
Mój pan, Kapulet, urządza imprezę. W domu! „A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci.” Kto to będzie sprzątał? Wiadomo – ja. Przy takim bezrobociu... A wszystko dla niej.
z pogardą
Nie puści dziewczyny na technoparty, musi ją mieć na oku. „Julka to takie złote dziecko.”
wzdycha
Ale mam przecież sprosić gości.
wyjmuje z kieszeni kartkę, czyta z wyraźnym wysiłkiem
Tyle sesemesów! Zejdzie mi do rana.
Wzdycha, wyjmuje telefon, zaczyna coś pisać.

Benwolio:
Cóż tam, panie, w polityce?

Służący:
Spadaj!
do siebie
Coś zimno...
wkłada bluzę, którą wcześniej położył obok, głaszcze ją, wyraźnie łagodnieje, jak w reklamie proszku do prania, bardzo uprzejmie
Mówiłeś coś, mój ty chłopcze?

Benwolio:
Cóż to za rozruch u was niesłychany?

Służący:
U Kapuletów impreza. Mnie gości spraszać przyszło. Dużo tego. Wszystko dla jedynaczki. Piękne dobra w każdym względzie, lasy, gleba wyśmienita. Co za czynsze. To kobita!

Benwolio:
Dzwoń, waść, czasu oszczędź.
do siebie
To okazja w sam raz dla Romea.
wychodzi
Po chwili pisania, co sprawia mu wyraźną trudność, Służący też wstaje i wychodzi, nie przerywając pisania.

Chór:
Niezwykłym i nie leda sprytem opatrzony
Poleciał precz, by Romea, co zmartwiony,
Z udręki serca wyciągnąć za uszy,
By mu chwilą rozrywki uspokoić duszę.

III
Ta sama scenografia. Wchodzi rozmarzony Romeo, na uszach ma walkmena, nuci coś pod nosem. Wzdycha. Siada na ławce. Wpada Benwolio.
Benwolio:
Jest impreza. Będzie gorąco. Zapomnisz, co to łzy.

Romeo:
Gdzie? Zresztą, nigdzie nie idę.
wpatrzony w jakiś punkt, z rozpaczą w głosie
Gdzieś mi się podziała?

Benwolio:
do siebie
Trzeba ratować chłopaka.
Ciągnie Romea, ten z wyraźną niechęcią wstaje, wychodzą.

Chór:
Nie porzucaj nadzieje,
Jakoć się kolwiek dzieje;
Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,
Lecz uważaj, Romeo, Kapulet nadchodzi.

IV
Wchodzi Kapulet. Palcem sprawdza, czy na ławce nie ma kurzu, rozgląda się po scenie, może nawet zajrzeć pod ławkę. Wyraźnie niezadowolony.
Kapulet:
Do roboty, a żywo! Sprzątać mi tu, nie rezonować!
dwaj z chóru, próbując wynieść ławkę, potrącają niechcący Kapuleta;
Do krów, nie do pańskich mebli!
odstawiają więc ławkę na miejsce i wychodzą;
uroczyście, podnosząc ręce
Poloneza czas zacząć!
za kurtynę
Wołać mi tu córkę!

Wchodzi Julia. Chór bawi się. Z głośników płynie muzyka dyskotekowa. Wszyscy bawią się.

Julia:
Ktoś mnie wołał, czegoś chciał?

Kapulet:
Muzyka gra, goście są. Baw się, zdecyduj się, ten, tego, ten. A nie, to idź do klasztoru!

Julia:
A jest trzecie wyjście?

Kapulet:
Nie przeginaj, Julka! I przestań się malować, bo wyglądasz jak kamienica odnowiona na przyjazd cesarza.

Julia:
Niech się dzieje wola nieba...

Kapulet wychodzi. Julia tańczy, chodząc pomiędzy gośćmi, zagląda im w twarze.
Wchodzą Romeo i Benwolio.
Romeo:
Jak nas tu złapią, krucho będzie.

Benwolio:
Nie pękaj.

Nagle Romeo dostrzega Julię.
Romeo:
Benwolio, muszę ją poznać!

Benwolio:
strzepuje łupież z ramienia Romea
Ale to jej się nie spodoba.

Romeo:
Robię co mogę, ale on zawsze wraca.

Benwolio:
macha ręką
Jest ciemno, może nie zauważy.
Podchodzą bliżej.

Julia, oczarowana, wpatrzona w Romea, ten nachyla się, jakby chciał ją pocałować
Romeo:
Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę...
Julia:
A płuca sprawdziłeś?
Romeo, wyraźnie zakłopotany, spuszcza głowę i nic nie mówi.
Zza sceny słychać wołanie matki.
Muszę iść, matka mnie woła.
Wychodzi.
Do Romea podchodzi Benwolio.

Benwolio:
I co?

Romeo:
Jeśli jeszcze umie gotować, jest ideałem. Kto ona?

Benwolio:
ucieka ze wzrokiem, wyraźnie zakłopotany
Kapulet. Julia Kapulet.

Romeo:
O, żesz...

Głos Wielkiego Brata zza sceny:
Wielki brat wszystko słyszy.

Romeo zamyka sobie usta ręką. Benwolio kładzie rękę na jego ramieniu, głowy spuszczone, wychodzą.

Julia:
zza sceny
To Monteki? O, żesz...

Głos Wielkiego Brata:
Wielki Brat...

Julia:
zza sceny
Dobra, dobra.

Chór:
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi
I Romeo Kapuleta okrutnie się boi.

V
Dwie osoby z chóru trzymają z boku sceny okno.
Wchodzi Romeo. Śpiewa głośno: „Julia, Julia to dziewczyna, tylko ona jedna i jedyna.”
Zza sceny słychać głos matki:
Julka! Julka! Jakiś wariat z harmonią na dole cię woła!

W oknie pokazuje się Julia.
Julia:
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!

Romeo:
Rodzice mnie tak nazwali. Byłem zbyt mały, nie miałem na to żadnego wpływu.

Julia:
Mogło być gorzej. Jak tu wszedłeś? Mur jest wysoki.

Romeo:
Coś mi dodało skrzydeł, tylko nazwy nie pamiętam. Poza tym, kocham...

Julia:
pogardliwie
Każdy tak mówi. Przysięgasz?
wyjmują spod ławki tekturki z dużymi napisami widocznymi dla publiczności KOMPUTER
Przysięgać miłość można na: księżyc
samego siebie
wszystko na świecie
nie przysięgać wcale
Decyzja należy do ciebie.

Romeo:
Czy mogę zadzwonić do przyjaciela?

Julia:
krzyczy w stronę kulis
Prosimy o połączenie.
do Romea
Denerwujesz się?
Romeo:
Trochę.

Benwolio:
głos zza sceny
Słucham.

Julia:
Twój przyjaciel ma problem. Podobno możesz mu pomóc podjąć decyzję. Na odpowiedź masz 20 sekund. Jesteś gotowy?

Benwolio:
Tak.

Romeo:
Benwolio uważaj, zaczynam czytać. Przysięgać miłość można na:
księżyc
samego siebie
wszystko na świecie
nie przysięgać wcale
Co radzisz?

Benwolio:
Nie przysięgać wcale! Na pewno!

Romeo:
Dziękuję, przyjacielu, ale dalej nie jestem pewien. Może publiczność mi pomoże?
patrzy w stronę publiczności, bez względu jednak na jej reakcję mówi
No dobra, wiem sam. Odpowiedź brzmi: „Nie przysięgać wcale.”

Julia:
Czy jesteś pewien. Zastanów się dobrze. Stawka jest wysoka.

Romeo:
Chyba jestem pewien. Księżyc przecież jest niestały, ja jestem tylko człowiekiem, świata nie znam. Tak, jestem pewien: „Nie przysięgać wcale.”

Julia:
Romeo...
z wyraźną przerwą
...to jest właściwa odpowiedź! Wygrałeś moją miłość!
zza sceny słychać brawa, mogą być też okrzyki
zza sceny gong
Niestety, czas się skończył, żegnaj do jutra.
wychodzą

Chór:
Wielkieś mi uczyniła pustki w sercu moim
Moja droga Julio, tym zniknieniem swoim!
Co ja będę czekał aż złość ojcu minie,
Wlezę do Ciebie po murze, wciągnę się po linie.


VI
na scenie tylko ławka, na niej dwie poduszki, Romeo i Julia siedzą bardzo blisko siebie, ale się nie obejmują
Julia:
Nie można tak od razu do intymnego pożycia, ty mnie nie naciskaj, bo się w sobie zamknę.
Romeo robi ruch, jakby chciał wstać, Julia go powstrzymuje
Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski, słowik to, a nie skowronek się zrywa.

Romeo:
Skowronek!

Julia:
Słowik!

Romeo:
Skowronek!

Julia:
zniecierpliwiona wyciąga spod ławki książkę z dużym napisem na okładce: „Atlas ptaków”; przewraca kartki, znajduje, czyta po cichu
Fakt, skowronek. I co teraz będzie? Ucieczka, śmierć i tylko sława u potomnych? Panie Szekspir, niech pan się nie obrazi, ale mi takie zakończenie nie odpowiada. Jestem za młoda, żeby umierać. Romeo, ogarnij się, czeka cię rozmowa z tatusiem.
wychodzą

Chór:
Wy, którzy miłosnymi sprawami władacie,
I małolatów losy w ręku trzymacie,
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Że choć Bóg stary, młodość zwycięża na ziemi.
Wychodzi.

Koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sair17
Administrator



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:34, 09 Sty 2007    Temat postu:

Narazie 2 bo i tak tylko ja szukam :PPPPPP To 2 jest wedlug mnie zajebiste tylko moze byc trudne do wykonania Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorza




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Straszyn ^^

PostWysłany: Śro 21:19, 10 Sty 2007    Temat postu:

przeczytałam i sama też niedługo coś wklepię
ale nie powiem, w obu są bardzo fajne motywy, ale ten 2 lepszy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rebell
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: FUCKERVILLE a czasem i LOSERVILLE

PostWysłany: Sob 13:39, 13 Sty 2007    Temat postu:

scenariusz od paniKa Wink:
Romeo i Julia - parodia

KTOŚ WYCHODZI NA ŚRODEK:

Z niewiadomych powodów nasz scenarzysta, zatrudniony do napisania tej sztuki, zniknął po imieninach u cioci Steni ze swoją zaliczką za scenariusz. Przepraszamy zatem za banalne rymy i ich częściowy brak, gdyż tekst został napisany amatorską ręką.

SCENA I

Romeo, Merkucjo.

M: Czy mnie wzrok nie okłamuje? Coś w kieszeni ci wibruje!
R: Ach jak ja się dobrze czuję, gdy komóra mi wibruje!
M: Lepiej odbierz, bo coś czuję. Wibrowanie źle zwiastuje! Może ktoś podstępnie knuje, kogoś zabić ktoś próbuje, Może giełda bessę czuje, a ja kasy potrzebuję!
R: Człowieku, nie bądź takim materialistą! Trzeba się wyluzować!
M: Sorry, że ci ciągle truję, lecz czy rymów ci brakuje?
R: ach, ja rymy ciągle czuję! A komóra wciąż wibruje! Esemesa odczytuję:
<czyta> :
Wy debile! Czemu ciągle się bijecie, weźcie swoich ludzi lepiej, bo znów się pobiły rody, strój powodem jest niezgody , lecz jest pomysł w mojej głowie! Karę śmierci ustanowię!
<do Merkucja>: Od Księciunia!
M: Mózg Księciunia nie pracuje, rymów z uje już nie czuje.
R: Zaraz tu się zbulwersuję, przestań już rymować z uje! Moi ludzie zastrajkują! Pobić dresa potrzebują!

SCENA II

Matka Julii, Parys.

P: Witaj piękna sąsiadko! Pięknej Julii Matko! Mam do ciebie sprawę, ta piękna istotka, córka twoja słodka zakręciła w mej głowie, bez niej w życiu nic nie zrobię!
M: Słuchaj koleś, za kogo ty się właściwie masz?
P: Och, mon Dieu, ale gafa! Pozwól że ci się przedstawię. Jestem Parys.
M: ach, to zmienia postać rzeczy, twojej sławie nikt nie przeczy, jeśli córka moja młoda zechce cię, ja powiem zgoda.
P: Kiedy mógłbym bliżej poznać ją? Czy otwarty dla mnie jest wasz dom?
M: Och, nasz dresiarski ród, robi bal że cud, będzie panien w brud, więc jeśli córka moja, nie zechce cię o panie, będziesz miał na zawołanie mnóstwo innych panien.
P: Och, mon Dieu, więc nie męczę cię i zmywam się!

SCENA III (BAL)

Parys, Julia, Romeo (stoi z boku).

P: Och mon Dieu, co takie pięknę dziewczę robi na przyjęciu samo?
J: Które dziewczę? ( rozgląda się)
P: Ach ty, piękna bździągwo! Pozwól że ci się oświadczę.
J: (z odrazą na twarzy) Ach łaskawy panie, czy nie wiecie? Przy pierwszym spotkaniu nie oświadcza się kobiecie!
P: (mierząc ją) Kobiecie??? Ach... tak... (traci rezon.. po chwili) Ach, takie piękne dziewczę odrzuca mnie! Lecz jeszcze wrócę, by ponownie oświadczyć się! Parys odchodzi

Głos spoza sceny: ty debilu, to są didaskalia, tekst poboczny! miałeś tego nie mówić!

(podchodzi Romeo)
R: Ej foko, wpadłaś mi w oko, rozglądasz się w koło, minę masz wesołą, grzywkę spuszczoną na bok, nogę za nogą stawiasz jak modelka, wyczułaś, że na ciebie zerkam
Julia podchodzi bliżej
R: Podchodzisz tak blisko, że czuję twój zapach, działa na mnie jak drin z dodatkiem afrodyzjaka, kici kici kotku, jak ci na imię?
J: Julia
R: Chodź stań tu przy mnie, chcę zobaczyć co mówią twe oczy, tajemnicze jak piaski pustyni, jak ocean niebieskie, gdy patrzę na ciebie czuję szczęście, gdy patrzę na ciebie mówię wierszem, ten rym gra me serce, wśród fok jesteś mercem.
J: o maj gad, jaki freestyle.
R: Chodź na decka, będzie fajnie!
J: Ale ja jestem dziewicą, i tu mówię szczerze. A jak ci na imię, mój cudny raperze?
R: pojawiam się i znikam, i znikam, i znikam, o imię me nie pytaj, nie pytaj, nie pytaj.
J: Czy ja wiem...
R: będzie dobrze dzieciak, elo! Do góry głowa, będzie dobrze dzieciak, uwierz w to, a tak będzie!

SCENA IV ( POKÓJ JULII)

Mamka Julii, Julia (wchodzi)

M: Gdzieś ty była!?
J: Jeździłam na desce...
M: Ród dresów nie jeździ na desce! Jakaś zmieniona, moje dziecko, jesteś!
J: Nic się nie zmieniło, ten sam krajobraz za oknem, ten sam wiatr wieje, te same drzewa mokną.
M: Mówisz wierszem! Z kim byłaś?
J: (zaczyna mówić) Pojawia się i znika.......
M: Och, tyś była z Romeem! ( na boku do siebie:) Fajny ziomek, (do Julii:) Jak mogłaś!?
On jest ze zwaśnionego skejtów rodu! Nie ma wstępu do naszego grodu!
J: Ale ja go kocham nad życie! Ubiór to tylko okrycie, najważniejsze sobą bycie. Och Marto, pomóż Julii biednej, połączyć się z nim małżeńskim węzłem!
M: (na boku) No Okej, pomogę jej, może i mi się trafi jakiś skejt. (do Julii) Miłość wszelkie kruszy mury, pomogę, lecz ostrzegam z góry, skejci z dresami walczą z grubej rury.
J: cenię pomoc twoją Marto, z tobą się przyjaźnić warto! Och, idę na balkon., Romeo mnie woła, jaka ja dzisiaj jestem wesoła!

SCENA V (SCENA BALKONOWA)

Romeo, Julia (wchodzi)

R: Siema młoda, tak se myślałem, chodź się chajtniemy, będą jaja jak się starzy dowiedzą!
J: ależ mości rycerzu, toć pierwsze to nasze spotkanie, powinno być chwilą wzniosłą, tętniąca emocją! Może jakąś balladę zaśpiewaj! Poemat? Sonecik? Fraszkę jakąś? Cokolwiek!
R: Jakoś nie mam weny.
J: Ależ Romeo!
R: no dobra. Wierszyk. Może być? (klęka przed Julią)
Stoję nad kałużą, a ta kałuża jest taka duża, bo przed chwilą była burza, a gdy jest burza to niebo się zachmurza i pada deszcz i stąd ta kałuża.
J: E.....e.......e........ Pięknie, jakiś ty liryczny, romantyczny, sympatyczny. E... wzruszyłam się!
R: Nie łam się lala, przełam się! Musze pogadać z tą stara bździągwą co cię niańczy, kopsnij się po nią.

Julia wychodzi, wchodzi Marta
M: czegóż chcesz od nas o panie, nieszczęście ściągasz jak na zawołanie. Lecz z tego co słyszałam, miłość cię przygnała (na boku) więc może zmieni swoje przekonania co do tego, która z panien chce, i wybierze mnie!
Pada w ramiona Romea ze słowami: och, mdleję!
Romeo łapie Martę
M: Och, dotyka mnie, przechodzą mnie dreszcze, ach rób tak jeszcze , jeszcze!
R: O! Zemdlała, nie mam siły jej trzymać.
Upuszcza Martę
Marta próbuje się podnieść, otrząsa się powoli i zaczyna od nowa:
M: Och, jakiś ty silny panie, będę pamiętać twe twarde, męskie.......... ramię.
R: Słuchaj kotuś, Chcę się chajtnąc z Julką. Kopsnij się jutro do Laurentego, obliczymy koszty ślubu.
M: Wielka twa miłość dla tej panny, czy ty tam będziesz? Czy się spotkamy?
R: Ja będę palił jointy i jeździł na desce
M: ( wybita) ach szkoda, znaczy się … dobrze. Z radością przyjdę ustalić ślub, (na boku) albo wasz pogrzeb.

(Romeo odchodzi, Marta do siebie)
Kocham Romea, on woli Julię kochać, a więc nie będę czekać ni szlochać, i nim tych dwoje ksiądz połączy, ich żywot dzięki mnie się skończy.

SCENA VI

Tybalt, Merkucjo.

M: O dres, dres! Chodzi w dresie, żeby nie znaleźć się w lesie. Dresy śmierdzą!!!!!!!!!!!!!!!!!
T: A ty co? W gacie narobiłeś?? Krok ci wisi w kolanach, chodzisz spalony od wieczora do rana i myślisz że jakaś laska jest tak najarana, że pomyśli, że coś go wypełnia? ! Przecież to sama bawełna!

M: Co?! Jak śmiesz?
T: Chodzę w dresie, bo dresy są silne, jak wieść niesie, mam trzy paski, lecą na to wszystkie laski, Wożę się srebrnym lexusem, o świetności swej mówić nie muszę. Każdy w mieście zna Tybalta, który zmienia laski, jak dobre auta, więc nie zadzieraj z dresów rodem, bo wywieziemy cię samochodem, dla nas jesteś nikim, cienkim zawodnikiem, zapatrzonym w siebie malutkim skejcikiem, spuściportkiem, który krok okrywa workiem. Jesteś dnem rozpaczy, dres ci tego nie wybaczy.
M: Wrzuć na luz, koleś.
T: Co on gada, czy on mnie obraża? Coś takiego się wśród dresów nie zdarza.

Tybalt rzuca się na Merkucja, i robi mu dziurę w bluzie.
Przychodzi Romeo, Merkucjo się podnosi i mówi:
M: oto ja i moi ludzie, tak samo jak ty i twoi ludzie, mamy plany i marzenia duże, do celu idąc pokonamy dresów. (zagląda do portfela) Cham! Zgniótł mi moją lufkę.
R: Teraz za to zginiesz.

Zabija Tybalta, który się drze ...


Scena VII
Brat Laurenty Marta

L: Siema Marta ślub jutro o 15.00 przekaż Julii żeby się odstawiła i przyszła
M: Ach przyjdę (na boku) Z nożem, hehe…
Odchodzi

Scena VIII
Romeo Julia Laurenty
L: Zebraliśmy się tu żeby połączyć tych dwoje świętym węzłem małżeńskim sory dzieciaki ze nie ma tu miejsca na freestajl ale ta scena wymaga ode mnie powagi Mam nadzieje że to Julia zostanie skatem a nie Romeo sprofanuje święte spodnie z krokiem w kolanach …

J: Tak właśnie się stanie
Marta wchodzi z nożem i zabija Romea i Julię wszyscy się drą. Romeo ma to gdzieś .

M: (rzucając Laurentemu portfel) Miłość rządzi się swoimi prawami. Romeo mnie nie chciał więc krew teraz kościół plami. Ty braciszku siedź tu cicho , by i ciebie nie wzięło licho, masz tu kasy całkiem sporo i siedź cicho głupia zmoro .
L: (licząc kasę z zadowoleniem): Dobra, teraz ni słówka nie pisnę mam tyle kasy ze wszędzie się wcisnę.

M: Jadę z Parysem do Bangladeszu. Nara.

Scena IX:
Laurenty, Matka Julii

M: (płacze, wchodzi Laurenty ) ooooooooooooo
L: Wiem, wiem to okropne .
M: No ale taka tragedia taka masakra w biały dzień
L: No straszne! Zginęli tak młodo
M: Jasna dupa, co mnie to obchodzi ?!? Telewizor się zepsuł a ja tu milionerów oglądam.
L: (konsternacja ): a aa aaa a… to się nie martw. Teraz mam tyle kasy, że ci kupię sto telewizorów. O! (czyta esemesa ). Ty, słuchaj, Merkucjo pisze, że odkrył swoje prawdziwe powołanie i uciekł z mleczarzem do Holandii.
M: Ta, on zawsze był jakiś inny. Ale milionerzy!!!!!!!!!!!!!!!!!
L: No dobra, wyluzuj obejrzysz na wideo. Ale najpierw musisz się rozwieść, to weźmiemy ślub.
M: Czy nie dociera do ciebie? Mój mąż dawno zginął w sławnej bitwie pod Monte Cassino, gdzie w krwi kałuży czerwone maki. Poginęły tam wszystkie bliskie mi chłopaki. Jeden tylko dotarł do Werony, ale on już dawno ożeniony z córką Heńka z poczty.
Poza tym jesteś księdzem!!!
L: Zrzucę habit, zostanę krawcem
M: Chyba pan żartować łaskaw, toć nie mogę wyjść za krawca!
L : To zostanę ogrodnikiem zawsze kochałem kwiaty (śpiewa konewkę )
Kiedy deszcz nie pada i wody coraz mniej, co mówię na to ja? Konewka! Kiedy kwiatki schną I Julia mówi hej! Co mówię na to ja? Konewka! Mam konewkę, w ręce lewej, siedzę pod drzewem i leję, leję, leję. Słońce grzeje, jeje, jeje, jeje, póki mam konewkę jeszcze tak źle nie jest. Jestem tu po to, żeby konewką chlusnąć. Kwiatki nie uschną, bo ja im kurde nie dam uschnąć. Będę sikał jak ze sikawki strażak, to jest konewka więc uważaj!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rebell
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: FUCKERVILLE a czasem i LOSERVILLE

PostWysłany: Sob 13:41, 13 Sty 2007    Temat postu:

no i ja ogolnie optuje za tym scenariuszem bo sie tak smialam ze az sie poplakalam i zapomnialam o bolu mojego biednego wystawionego palca

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rebell
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: FUCKERVILLE a czasem i LOSERVILLE

PostWysłany: Sob 15:25, 13 Sty 2007    Temat postu:

aaa no i ze tak jeszcze szepne: Julia ma grzywke na bok i jezdzi na desce...kto to?<pyta z cielecym wzrokiem Rebell>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paniKa
Kierownik



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 23:23, 13 Sty 2007    Temat postu:

no to w poniedziałek wszyscy się meldują na spotkanku z wybraną przez się opcją Smile rozdzielimy role i do roboty !! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paniKa
Kierownik



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 23:28, 13 Sty 2007    Temat postu:

a i jeszcze jedno... już zgłosiłam Dyrekcji nasz plan uświetnienia Walentynek i został zaakceptowany Very Happy wię trzeba zwiększyć tempo, bo termin premiery mamy wyznaczony na 09.02.07 czyli w piątek przed samiuśkimi feriami (cobyśmy odpocząć zdążyli, a widownia dojść do siebie po niezwykłościach N.O.C.-y Wink )
Od poniedziałku zaczynamy ostro pracować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rebell
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: FUCKERVILLE a czasem i LOSERVILLE

PostWysłany: Sob 23:32, 13 Sty 2007    Temat postu:

popieram stawie sie ze swoim uszkodzonym palcem na bacznosc Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sair17
Administrator



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:55, 14 Sty 2007    Temat postu:

Rebell ja wiem ja wiem




























Chdzi o Rudego XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorza




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Straszyn ^^

PostWysłany: Pon 0:39, 15 Sty 2007    Temat postu:

no i problem ; P
Bo mi się dwa podobają.
ouć.

Ale stawić się stawię! Very Happy I mam nawet pomysł jeden, choć nie wiem czy wypali.
I wiem jedno, musimy zrobić więcej przedstawień dla szerszej skali bo znów będą narzekać, że nikt nic nie widział i o niczym nie wie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sair17
Administrator



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 7:19, 15 Sty 2007    Temat postu:

Moze Byc to wierszowne... I Kwestie Julii mmy zltwiona... Ale trzeba znalezc Fraj.. Eeee yyy Romea Smile Który się nauczy takiej kwestii Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rebell
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: FUCKERVILLE a czasem i LOSERVILLE

PostWysłany: Pon 20:33, 15 Sty 2007    Temat postu:

by Rebell xD:wystepuja:
-chor
-Romeo
-Julia
-Benwolio
-sluzacy Kapuleta
-dwoch sluzacych
-matka Julii
-Parys
-Kapulet
-Wielki Brat
-Marta
-Laurenty

(Dekoracje: na środku sceny stoi ławka, obojętnie jaka, mogą być krzesła przykryte materiałem, na nich poduszki; wszystkie rekwizyty, wymienione w tekście, wykonane z opakowań (z widocznymi nieusuniętymi napisami); okno z listewek, z firankami i tekturowym kwiatkiem)

Chór:
Nad Kapuletich i Montekich domem
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu...
A lato było piękne tego roku...
Chór pozostaje cały czas na scenie. Recytuje swoje „pieśni”, niekiedy uczestniczy w wydarzeniach.


I


(Na ławce siedzi Romeo, wchodzi Benwolio. Rozmawiają, siedząc.)
Romeo:
Nudno.
(Wchodzi Benwolio. )

Benwolio:
Witaj, przyjacielu. Coś taki smętny?

Romeo:
Nudno!

Benwolio:
W twoim wieku? Ja nie mam na to czasu. Miłość, miłość...
(robi cielęce oczy)

Romeo:
Ty też? Kolejna ofiara feromonów.

Benwolio:
a co, tez chciałbyś się zakochac?

Romeo:
Brzydki nie jestem, to widać. Głupi też nie, to słychać. Z dobrej rodziny pochodzę, to czuć.



Ale kobiety kochaja tylko pieniadze. „Mężczyźni, ten ród krokodyli.”
(ostatnie słowa wypowiada naśladując kobietę)
Ech, kobieto, puchu marny.
Benwolio:
E tam, moja laska jest niezla a co do kasy to trzeba ja ulokowac w dobrym banku, takim wiesz, chronionym przez lwa, lub cos takiego.
Romeo:
(patrzy na Benwolia z politowaniem, zastanawia się przez moment, wreszcie wyjmuje z kieszeni mentosy, wykonuje gest znany z reklamy, uśmiech na twarzy, który jednak po chwili znika, cały zapada się w sobie, jakby z niego uszło powietrze i załamanym głosem mówi )
Idę do terapeuty.
(Wychodzi. )

Benwolio:
Nie, no bomba, ja się po tym sam będę musiał poddać jakiejś terapii. Już mi oko lata. Sami wariaci
(mruga jednym okiem)

Chór:
O, królowo wszechpiękności!
Ornamencie człowieczeństwa!
Nie masz nad chłopem litości,
Musi dowód dać ci męstwa.

II


(Wchodzi służący Kapuleta. Siada na jednym brzegu ławki, na drugim, przyglądając mu się z rosnącym zainteresowaniem, Benwolio. Służący na razie nie widzi Benwolia.)

Służący:
Mój pan, Kapulet, urządza imprezę. W domu! „A przed ucztą potrzeba dom oczyścić ze śmieci.” Kto to będzie sprzątał? Wiadomo – ja. Przy takim bezrobociu... A wszystko dla niej.
(z pogardą )
Nie puści dziewczyny na technoparty, musi ją mieć na oku. „Julka to takie złote dziecko.”
(wzdycha )
Ale mam przecież sprosić gości.
(wyjmuje z kieszeni kartkę, czyta z wyraźnym wysiłkiem)
Tyle sesemesów! Zejdzie mi do rana.
(Wzdycha, wyjmuje telefon, zaczyna coś pisać. )

Benwolio:
Cóż tam, panie, w polityce?

Służący:
Spadaj!
(do siebie )
Coś zimno...
(wkłada bluzę, którą wcześniej położył obok, głaszcze ją, wyraźnie łagodnieje, jak w reklamie proszku do prania, bardzo uprzejmie )
Mówiłeś coś, mój ty chłopcze?

Benwolio:
Cóż to za rozruch u was niesłychany?

Służący:
U Kapuletów impreza. Mnie gości spraszać przyszło. Dużo tego. Wszystko dla jedynaczki. Piękne dobra w każdym względzie, lasy, gleba wyśmienita. Co za czynsze. To kobita!

Benwolio:
Dzwoń, waść, czasu oszczędź.
(do siebie )
To okazja w sam raz dla Romea.
(wychodzi po chwili pisania, co sprawia mu wyraźną trudność, Służący też wstaje i wychodzi, nie przerywając pisania. )

Chór:
Niezwykłym i nie leda sprytem opatrzony
Poleciał precz, by Romea, co zmartwiony,
Z udręki serca wyciągnąć za uszy,
By mu chwilą rozrywki uspokoić duszę.

III

Matka Julii, Parys.

Parys:
Witaj piękna sąsiadko! Pięknej Julii Matko! Mam do ciebie sprawę, ta piękna istotka, córka twoja słodka zakręciła w mej głowie, bez niej w życiu nic nie zrobię!
Matka:
Słuchaj koleś, za kogo ty się właściwie masz?
Parys:
Och, mon Dieu, ale gafa! Pozwól że ci się przedstawię. Jestem Parys.
Matka:
ach, to zmienia postać rzeczy, twojej sławie nikt nie przeczy, jeśli córka moja młoda zechce cię, ja powiem zgoda.
Parys:
Kiedy mógłbym bliżej poznać ją? Czy otwarty dla mnie jest wasz dom?
Matka:
Och, nasz ród, robi bal że cud, będzie panien w brud, więc jeśli córka moja, nie zechce cię o panie, będziesz miał na zawołanie mnóstwo innych panien.
Parys:
Och, mon Dieu, więc nie męczę cię i zmywam się!

IV

(Ta sama scenografia. Wchodzi rozmarzony Romeo, na uszach ma walkmena, nuci coś pod nosem. Wzdycha. Siada na ławce. Wpada Benwolio.)
Benwolio:
Jest impreza. Będzie gorąco. Zapomnisz, co to łzy.

Romeo:
Gdzie? Zresztą, nigdzie nie idę.
(wpatrzony w jakiś punkt, z rozpaczą w głosie)
Dlaczego, ty jedyna nie pojawisz się wkoncu w moim zyciu?

Benwolio:
(do siebie )
Trzeba ratować chłopaka.
(Ciągnie Romea, ten z wyraźną niechęcią wstaje, wychodzą. )

Chór:
Nie porzucaj nadzieje,
Jakoć się kolwiek dzieje;
Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,
Lecz uważaj, Romeo, Kapulet nadchodzi.

V

(Wchodzi Kapulet. Palcem sprawdza, czy na ławce nie ma kurzu, rozgląda się po scenie, może nawet zajrzeć pod ławkę. Wyraźnie niezadowolony.)
Kapulet:
Do roboty, a żywo! Sprzątać mi tu, nie rezonować!
(dwaj z chóru, próbując wynieść ławkę, potrącają niechcący Kapuleta;)
Do krów, nie do pańskich mebli!
(odstawiają więc ławkę na miejsce i wychodzą; )
(Kapulet uroczyście, podnosząc ręce )
Poloneza czas zacząć!
(za kurtynę )
Wołać mi tu córkę!

(Wchodzi Julia. Chór bawi się. Z głośników płynie muzyka dyskotekowa. Wszyscy bawią się.)

Julia:
Ktoś mnie wołał, czegoś chciał?

Kapulet:
Muzyka gra, goście są. Baw się, zdecyduj się, ten, tego, ten. A nie, to idź do klasztoru!

Julia:
A jest trzecie wyjście?

Kapulet:
Nie przeginaj, Julka! I przestań się malować, bo wyglądasz jak kamienica odnowiona na przyjazd cesarza.

Julia:
Niech się dzieje wola nieba...

(Kapulet wychodzi. Julia tańczy, chodząc pomiędzy gośćmi, zagląda im w twarze.
Wchodzą Romeo i Benwolio. )
Romeo:
Jak nas tu złapią, krucho będzie.

Benwolio:
Nie pękaj.

(Romeo wpada nagle na Julie,Julia, oczarowana, wpatrzona w Romea, ten nachyla się, jakby chciał ją pocałować )
Romeo:
Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę...
Julia:
A płuca sprawdziłeś?
(Romeo, wyraźnie zakłopotany, spuszcza głowę i nic nie mówi.)
Julia:
Wiedziałam
(odpycha Romea i odchodzi, ten stoi jak wryty)
Benwolio:
Stary zmywamy się Kapulet nadchodzi!(pociąga Romea za reke)
(uciekaja z balu)
(siadaja na rogu sceny, kurtyna się zaslania, w tym czasie kurtynowi zmieniaja dekoracje z balowej powrotem na podworkowa)
Romeo:
Jeśli jeszcze umie gotować, jest ideałem. Kto ona?

Benwolio:
(ucieka ze wzrokiem, wyraźnie zakłopotany )
Kapulet. Julia Kapulet.

Romeo:
O, żesz...

Głos Wielkiego Brata zza sceny:
Wielki brat wszystko słyszy.

(Romeo zamyka sobie usta ręką. Benwolio kładzie rękę na jego ramieniu, głowy spuszczone, wychodzą. )

Julia:
zza sceny
To Monteki? O, żesz...

Głos Wielkiego Brata:
Wielki Brat...

Julia:
zza sceny
Dobra, dobra.

Chór:
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi
I Romeo Kapuleta okrutnie się boi.

VI
(Julia siedzi sama na lawce, podchodzi Parys, przysiada się):
Parys:
-Siema laska!
Julia:
-Kim jestes?
Parys:
-Zwa mnie Parys slonko, prawie jak stolica Francji
Julia:
Prawie robi wielka roznice.
Parys(lekko zakłopotany):
-Sluchaj może pojdziemy na jakies party malenka?
(zza sceny słychać glos matki)
Matka:
-Julka! Julka!! Chodz! Klan się zaczyna!
Julia:
-ah! Nie mogę przegapic! Musze się dowiedziec czy Rysio wroci do Grażynki! Zegnaj Francuzie!
-Parys:
(przez zęby)
Parys dziewczyno, Parys….


VI



Wchodzi Romeo. Śpiewa głośno

„Julia, Julia to dziewczyna, tylko ona jedna i jedyna.”
(Zza sceny słychać głos matki):
Matka Julii:
Julka! Julka! Jakiś wariat z harmonią na dole cię woła!

(W oknie które stoi za lawka pokazuje się Julia. )
Julia:
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!

Romeo:
Rodzice mnie tak nazwali. Byłem zbyt mały, nie miałem na to żadnego wpływu.

Julia:
Mogło być gorzej. Jak tu wszedłeś? Mur jest wysoki.

Romeo:
Coś mi dodało skrzydeł, tylko nazwy nie pamiętam. Poza tym, kocham... i mam genialny pomysl: chodz się chajtniemy, jak się starzy dowiedza będą jaja!

Julia:
(pogardliwie )
Każdy tak mówi.(siada na lawke) A przysiegasz mi milosc?
(wyjmują spod ławki tekturki z dużymi napisami widocznymi dla publiczności KOMPUTER )
Przysięgać miłość można na:
a) księżyc
b)samego siebie
c)wszystko na świecie
d)nie przysięgać wcale
Decyzja należy do ciebie.

Romeo:
Czy mogę zadzwonić do przyjaciela?

Julia:
(krzyczy w stronę kulis
Prosimy o połączenie. )
(do Romea )
Denerwujesz się?
Romeo:
Trochę.

Benwolio:
(głos zza sceny )
O! Czuje, ze komora mi wibruje! Ciekawe, co to zwiastuje…Słucham.

Julia:
Twój przyjaciel ma problem. Podobno możesz mu pomóc podjąć decyzję. Na odpowiedź masz 20 sekund. Jesteś gotowy?

Benwolio:
Tak.

Romeo:
Benwolio uważaj, zaczynam czytać. Przysięgać miłość można na:
a)księżyc
b)samego siebie
c)wszystko na świecie
d)nie przysięgać wcale
Co radzisz?

Benwolio:
Nie przysięgać wcale! Na pewno!

Romeo:
Dziękuję, przyjacielu, ale dalej nie jestem pewien. Może publiczność mi pomoże?
(patrzy w stronę publiczności, bez względu jednak na jej reakcję mówi)
No dobra, wiem sam. Odpowiedź brzmi: „Nie przysięgać wcale.”

Julia:
Czy jesteś pewien. Zastanów się dobrze. Stawka jest wysoka.

Romeo:
Chyba jestem pewien. Księżyc przecież jest niestały, ja jestem tylko człowiekiem, świata nie znam. Tak, jestem pewien: „Nie przysięgać wcale.”

Julia:
Romeo...
(z wyraźną przerwą )
...to jest właściwa odpowiedź! Wygrałeś moją miłość!
(zza sceny słychać brawa, mogą być też okrzyki
zza sceny gong )
Niestety, czas się skończył, żegnaj do jutra do slubu. Pamiętaj żeby ustalic u Laurentego godzine i mnie powiadomic.
(wychodzą )



(Julia wychodzi, wchodzi Marta )
Marta:
czegóż chcesz od nas o panie, nieszczęście ściągasz jak na zawołanie. Lecz z tego co słyszałam, miłość cię przygnała (na boku) więc może zmieni swoje przekonania co do tego, która z panien chce, i wybierze mnie!
(Pada w ramiona Romea ze słowami): och, mdleję!
(Romeo łapie Martę )
Marta:
Och, dotyka mnie, przechodzą mnie dreszcze, ach rób tak jeszcze , jeszcze!
Romeo:
O! Zemdlała, nie mam siły jej trzymać.
(Upuszcza Martę)
(Marta próbuje się podnieść, otrząsa się powoli i zaczyna od nowa):
Marta:
Och, jakiś ty silny panie, będę pamiętać twe twarde, męskie.......... ramię.
Romeo:
Słuchaj kotuś, Chcę się chajtnąc z Julką. Kopsnij się jutro rano do Laurentego, obliczymy koszty ślubu i ustal godzine. Koniecznie jutro!
Marta:
Wielka twa miłość dla tej panny, czy ty tam będziesz? Czy się spotkamy?
Romeo:
Ja będę odrabial matme a potem pojde na deske…sorry
Marta:
( wybita) ach szkoda, znaczy się … dobrze. Z radością pojdę ustalić godzine waszego jutrzejszego ślubu, (na boku) albo waszego pogrzebu.

(Romeo odchodzi, Marta do siebie)
Kocham Romea, on woli Julię kochać, a więc nie będę czekać ni szlochać, i nim tych dwoje ksiądz połączy, ich żywot dzięki mnie się skończy



VII


Brat Laurenty, Marta

Laurenty:
Siema Marta ślub o 15.00 przekaż Julii żeby się odstawiła i przyszła
Marta:
Ach przyjdę (na boku) Z nożem, hehe…
(Odchodzi )

VIII

Romeo Julia Laurenty

Laurenty:
Zebraliśmy się tu żeby połączyć tych dwoje świętym węzłem małżeńskim sorry dzieciaki ze nie ma tu miejsca na freestajl ale ta scena wymaga ode mnie powagi

Marta wchodzi z nożem i zabija Romea i Julię wszyscy się drą. Laurenty ma to gdzieś .

Marta:
(rzucając Laurentemu portfel) Miłość rządzi się swoimi prawami. Romeo mnie nie chciał więc krew teraz kościół plami. Ty braciszku siedź tu cicho , by i ciebie nie wzięło licho, masz tu kasy całkiem sporo i siedź cicho głupia zmoro .
Laurenty:
(licząc kasę z zadowoleniem): Dobra, teraz ni słówka nie pisnę mam tyle kasy ze wszędzie się wcisnę.

Marta:
Jadę z Parysem do Bangladeszu. Nara.


IX
Matka Julii, Laurenty

Matka:
(płacze, wchodzi Laurenty ) ooooooooooooo
Laurenty:
Wiem, wiem to okropne .
Matka:
No ale taka tragedia taka masakra w biały dzień
Laurenty:
No straszne! Zginęli tak młodo
Matka:
co mnie to obchodzi ?!? Telewizor się zepsuł a ja tu milionerów oglądam.
Laurenty:
(konsternacja ): a aa aaa a… to się nie martw. Teraz mam tyle kasy, że ci kupię sto telewizorów. O! (czyta esemesa ). Ty, słuchaj, Parys pisze, że odkrył swoje prawdziwe powołanie w Bangladeszu i uciekł z mleczarzem do Holandii.
Matka:
Ta, on zawsze był jakiś inny. Ale milionerzy!!!!!!!!!!!!!!!!!
Laurenty:
No dobra, wyluzuj obejrzysz na wideo. Ale najpierw musisz się rozwieść, to weźmiemy ślub.
Matka:
Czy nie dociera do ciebie? Mój mąż dawno zginął w sławnej bitwie pod Monte Cassino, gdzie w krwi kałuży czerwone maki. Poginęły tam wszystkie bliskie mi chłopaki. Jeden tylko dotarł do Werony, ale on już dawno ożeniony z córką Heńka z poczty.
Poza tym jesteś księdzem!!!
Laurenty:
Zrzucę habit, zostanę krawcem
Matka:
Chyba pan żartować łaskaw, toć nie mogę wyjść za krawca!
Laurenty:
To zostanę ogrodnikiem zawsze kochałem kwiaty (śpiewa konewkę)
Kiedy deszcz nie pada
i wody coraz mniej,
co mówię na to ja?
Konewka!
Kiedy kwiatki schną I Julia mówi hej!
Co mówię na to ja?
Konewka!
Mam konewkę, w ręce lewej,
siedzę pod drzewem i leję, leję, leję.
Słońce grzeje, jeje, jeje, jeje,
póki mam konewkę jeszcze tak źle nie jest.
Jestem tu po to, żeby konewką chlusnąć.
Kwiatki nie uschną, bo ja im kurde nie dam uschnąć.
Będę sikał jak ze sikawki strażak,
to jest konewka więc uważaj!
_________________koniec.

przepraszam xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rebell
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: FUCKERVILLE a czasem i LOSERVILLE

PostWysłany: Pon 20:36, 15 Sty 2007    Temat postu:

tam dwa razy jest scena podpisana jako 6 bodajze...wiecie na cyferki nie patrzcie xd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Kółka Teatralnego Conradinum Strona Główna -> Przedstawienia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxBlue v1.0 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin